Zielone Świątki, tatarak umai wszystkie zakątki
Zielone Świątki to ludowa nazwa święta kościelnego Zesłania Ducha Świętego na Apostołów, obchodzonego pięćdziesiąt dni po Wielkanocy. Święto to ma przedchrześcijański rodowód i jest związane z celebrowaniem wiosny. Zielonoświątkowe tradycje nawiązują do pogańskich obyczajów, szczególnie tych, które mają związek ze świętem pasterzy i rolników. W Europie, a także w różnych regionach Polski, występowały nieco odmienne obchody tego święta. Zielonym Świętom towarzyszyły procesyjne obchody pól dla dobrego urodzaju. Zabawy i stawianie słupów majowych zwanych „majami” lub „wiechami” było związane z celami matrymonialnymi. Dziewczęta stroiły się w zielone wieńce, które miały wzbudzić miłość i sympatię. Przystrajanie zwierząt domowych zielenią i oprowadzanie ich po polach lub od domu do domu, to letnie kolędowanie, na przykład „wołowe wesele” polegało na wsadzaniu kukły na woła i oprowadzanie go po wsi, a „raduś” to zabawa podczas której pasterze wodzili po wsi konia lub woła przybranego w wieńce i kwiaty. Towarzyszył mu zawsze orszak młodzieży i muzykanci.
Nieodłącznym kolorem tego święta był i jest kolor zielony. Domy i obejścia musiały być udekorowane zielenią. Zielone gałązki wtykano za obrazy i układano na sprzętach, a klepisko posypywano tatarakiem. Na ziemi przemyskiej powszechny był zwyczaj, dotychczas jeszcze na wsiach zachowany – majenia, czyli przyozdabiania ścian domów, bram i płotów zielonymi gałęziami lipy, brzozy lub grabu. Wierzono, że młoda zieleń i życiodajne soki przynoszą powodzenie gospodarstwu i chronią ludzi, zapewniają urodzaj i płodność, a także ochronią przed działaniem demonów wodnych, które w tym czasie szczególnie były aktywne, ponieważ odpowiadały między innymi za intensywną wegetację roślin. Na przemyskich wsiach, ale nie tylko, istniało mocno zakorzenione przeświadczenie, że do majenia nie należy używać gałązek wierzby, bo Judasz się na tym drzewie powiesił. Nie używano również olchy ani osiki, bo wierzono, że te drzewa przynoszą nieszczęście. W dawnych czasach układano w domach, stodołach i oborach tatarak, by swym zapachem odpędzał nieszczęścia i zapewniał urodzaj trawom i roślinom zielonym, a także zabezpieczał przeciwko muchom, pchłom i innym insektom. Zwyczaj majenia nie był zwalczany przez Kościół, jak to miało miejsce z innymi elementami tradycji pogańskiej. Majenie obejść zielenią symbolizowało otwieranie zielonych bram na przybycie Ducha Świętego.
Przełom maja i czerwca, kiedy to obchodzone są Zielone Świątki od zawsze nastrajał do swawoli, radości i zabawy. Wtedy, podobnie jak w noc świętojańską odbywały się huczne zabawy i tańce przy ognisku, na których bawili się chłopcy i dziewczęta. Zwyczajem zielonoświątkowym było palenie na wzgórzach i polanach leśnych wielkich ognisk nazywanych sobótkami, analogicznie do zwyczaju występującego w wigilię św. Jana. Miało wtedy też miejsce wiele gorszących zdarzeń, „tańców, hulanek i swawoli”.
Zwyczaj palenia ognisk, który w kulturze ludowej był dość powszechny, ma swe korzenie w magii urodzaju. Ogień był symbolicznym pożegnaniem duchów wody, które przy wegetacji spełniły swe zadanie i powitaniem duchów światła pomocnych przy dojrzewaniu roślin. W zamierzchłej przeszłości w niektórych nadsańskich wsiach obchodzono pola z zapalonymi łuczywami, by pozbyć się chwastów z upraw. Ten symboliczny ogień miał też przyśpieszyć wegetację roślin. W zabiegach zielonoświątkowych przejawiała się troska o przyszły urodzaj.
Zielone Świątki obchodzone są w Polsce jako Święto Ludowe. Ustanowiono je we Lwowie w 1903 roku, by upamiętniało tych, którzy „żywią i bronią”. To święto wyraża idee całego chłopskiego – rolniczego stanu, czyli tych, którzy zajmują się uprawą ziemi.
Z bogatych obchodów zielonoświątkowych, do dziś przetrwało już tylko majenie, ale warto zwrócić uwagę na to, że w kulturze ludowej funkcjonowało w tym czasie wiele ciekawych zwyczajów.
dr Małgorzata Dziura