Zapomniane zwyczaje zapustne
Tegoroczny karnawał jest wyjątkowo długi i potrwa do 4 marca. Długość karnawału zależy od Wielkanocy – święta ruchomego, które jest związane z równonocą wiosenną i cyklem księżycowym. Święto Zmartwychwstania Jezusa jest obchodzone w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca, ale wcześniej nastaje czterdziestodniowy Wielki Post – okres pokuty i umartwienia. Zanim wejdziemy w czas wielkanocny, na chwilę zanurzmy się w atmosferę karnawału, wiejskich zapustów, mięsopustów i obejrzyjmy kończącą się 2 marca w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej w Przemyślu wystawę Karnawał w mieście i na wsi.

Fragment ekspozycji Karnawał w mieście i na wsi, fot. Michał Krzemiński
Ekspozycja pokazuje najbardziej charakterystyczne elementy miejskiego i wiejskiego karnawału. Uwzględnia charakterystyczne i najciekawsze aspekty zwyczajów i tradycji zapustnych występujących na terenie ziemi przemyskiej i szerzej – na Podkarpaciu, pokazuje ludyczność tego okresu oraz przejawy wierzeń i praktyk zapustnych.
Obyczaje karnawałowe, które dziś są tylko obecne w książkach etnograficznych, to kłoda popielcowa i skoki „na wysoki len i konopie”. Zapusty były czasem swatania i kojarzenia małżeństw, ale także „rozliczania” panien i kawalerów z zamiarów matrymonialnych. Ociągających się z zamążpójściem lub ożenkiem spotykały drwiny, kpiny i żarty. Panny i kawalerowie, którzy nie zdecydowali się na małżeństwo w odpowiednim czasie, byli stygmatyzowani, piętnowani i ponosili różne pokarnawałowe konsekwencje, do których należała między innymi kłoda popielcowa (zwyczaj ten nazywano także „klocem/pniem popielcowym”, ponieważ odbywał się na zakończenie zapustów, a czasem nawet przesuwany był na Popielec).
Z większą pobłażliwością traktowano kawalerów, za to w stosunku do dziewcząt panował ostracyzm społeczny. Staropanieństwo było bardzo źle widziane na wsi i panna w stosownym wieku, która w ostatnim roku nie wstąpiła w związek małżeński, w okresie zapustów ponosiła symboliczną karę. Pomysłowości w naigrywaniu się z panien wolnego stanu nie brakowało. Powszechnie znanym zwyczajem było przyciąganie przez chłopców kłody drewna pod dom starej panny i zmuszanie jej, by ciągnęła go do karczmy, gdzie musiała się wykupić wódką i jadłem. Karą dla dziewczyny było też płacenie za napitek i poczęstunek. Zwyczaj ten był inspiracją dla Tomasza Króla do namalowania przedstawienia zatytułowanego Kłoda popielcowa. Obrazek i rekonstrukcję kłody można zobaczyć w przemyskim muzeum.

Tomasz Król, Kłoda popielcowa
Ostatki, czyli trzy ostatnie dni karnawału, były wyjątkowym czasem dla gospodyń wiejskich – żon i matek, gdyż mogły sobie pozwolić na zabawę w karczmie i wykonywanie popularnego na wsiach tak zwanego tańca na urodzaj. W tej babskiej zabawie można się doszukać archaicznych reliktów magicznych, opartych na przekonaniu, że podobne czyni podobne. Te kobiece spotkania w niektórych regionach nazywano „babskim combrem”.

Zapusty w karczmie, wyk. Stanisław Grzegorzak, 1984, ze Zbiorów Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej w Przemyślu, fot. Paweł Husarz

Fragment ekspozycji Karnawał w mieście i na wsi, fot. Michał Krzemiński
Gdy przeniesiemy się do karczmy z XIX wieku lub z początku XX stulecia, to zobaczymy siedzące za stołem stateczne gospodynie w zabawowym nastroju. Piły wódkę, zamawiały zakąskę i wspólnie spożywały przyniesione z domu przysmaki – różne placki, bułki, racuchy, pączki; śpiewały i żartowały oraz tańczyły i wysoko podskakiwały. W trakcie tego pełnego wyskoków tańca kobiety wołały: „Na len, na konopie, żeby się rodziły, żeby nasze dzieci nago nie chodziły”. Taniec „na len i konopie” miał obłaskawić siły natury, żeby plony były dobre. Ten zwyczaj jest związany z magią dobrego początku, czyli zaklinaniem urodzaju w nowym roku wegetacyjnym.
Dawny karnawał na wsi miał charakter ludyczny, ale też obrzędowy. Zabawy i magiczne tańce przywoływały siły wegetacyjne, od których zależał urodzaj i wszelki dostatek. Były też odzwierciedleniem norm i zasad życia społecznego. Geneza kłody popielcowej uformowana była na przekonaniu o konieczności życia według obowiązujących w społeczeństwie zasad, takich na przykład, jak zawarcie korzystnego pod różnymi względami małżeństwa. Obyczaj ten ma swe źródło również w szeroko rozumianej płodności, do której stare panny się nie przyczyniały. Taniec „na len i konopie” również łączy się z pobudzaniem sił natury i magią płodności.
dr Małgorzata Dziura