W odbitym Przemyślu 6 czerwca 1915 roku: relacja Svena Hedina.
3 czerwca przypada kolejna rocznica odbicia w 1915 roku przez państwa centralne Przemyśla z rąk Rosjan. W związku z tym Biblioteka MNZP, prezentując znajdujące się w jej zbiorach materiały dotyczące tego wydarzenia, przedstawia tekst „Przemyśl”, autorstwa Svena Hedina. Sven Anders Hedin (ur. 19 lutego 1865 w Sztokholmie, zm. 26 listopada 1952 tamże) był szwedzkim podróżnikiem i geografem. Wsławił się głównie jako autor pierwszych szczegółowych map Pamiru, pustyni Takla Makan, Tybetu i Himalajów. W 1915 roku jako korespondent wojenny przebywał w Królestwie Polskim i w Galicji przy dowództwie wojsk niemieckich na froncie wschodnim. Owocem obserwacji i doświadczeń z tego czasu była książka „Nach Osten!”, w której znalazł się m. in. prezentowany reportaż. Hedin opisał w nim swoje wrażenia z pobytu w Przemyślu i okolicy w dniu 6 czerwca 1915 roku.
Sven Hedin ok. 1899 r. źródło: S. Hedin, Durch Asiens Wüsten. Drei Jahre auf neuen Wegen in Pamir, Lop-nor, Tibet und China,
Leipzig 1899, zbiory Biblioteki TPN w Przemyślu
O godzinie 4 pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i przejeżdżając przez Wisłę pospieszyliśmy do L.[1] Tu krótko przed nami przybył ze swoim sztabem dowódca pewnej dywizji piechoty, generał v. D.[2], stary znajomy, którego wcześniej widziałem w Polsce. Wśród niemieckich oficerów, pomiędzy którymi znajdował się młody wielki książę Weimaru[3], spędziliśmy kilka przyjemnych, wesołych godzin popołudniowych.
Generał jednak nie mógł dłużej tu pozostać. Już następnego poranka otrzymał rozkaz, by wycofać się w kierunku północnym i północno-wschodnim i nacierać na północ i północny-wschód, gdzie Rosjanie starali się powstrzymać natarcie sprzymierzonych na wschód od Jarosławia przez ofensywę na zachodni brzeg Sanu.
Pojechałem przez Przeworsk, gdzie prowizoryczny most już dawno był gotowy, do Jarosławia. Jak zwykle przyjazny gen. v. Mackensen[4] wyciągnął do nas na przywitanie obie ręce, zapytał nas o plany i zaprosił na obiad, który właśnie był podawany. Przy obiedzie ów wielki generał opowiedział mi kilka zadziwiających historii ze swego życia. […].
Generał von Mackensen uprzejmie poprosił generała Z.[5], który kierował ostrzałem artyleryjskim w czasie szturmu na Przemyśl i tym samym przypieczętował upadek twierdzy, aby zabrał nas ze sobą na objazd, który planował następnego ranka odbyć po zniszczonych fortach.
Następnie pożegnałem się i pojechałem na południowy wschód przez Muninę do Radymna. Dość wąska wiejska droga, miejscami zniszczona ogniem artyleryjskim, była niesamowicie zatłoczona pojazdami i kolumnami wszelkiego rodzaju. Kiedy spotkaliśmy dwa ciężkie moździerze kalibru 42 cm z wszystkimi towarzyszącymi im ciężkimi wozami i samochodami, musieliśmy uciekać na sąsiadujące z drogą podwórze i czekać pół godziny. Gospodarstwa po obu stronach drogi spłonęły; wśród ruin błąkali się bezdomni. Na dachu kuźni stał bocian i gapił się na zniszczone płomieniami gniazdo. Wszędzie okopy, pozycje artyleryjskie, leje po pociskach i inne ślady walk. Na prawo od drogi prowadzącej z północy do Przemyśla posunął się korpus niemiecki pod dowództwem gen. von F.[6], a na lewo korpus austro-węgierski pod dowództwem gen. v. A.[7]. Atak rozpoczął się 24 maja o godzinie 8 rano, a 9 zajęto wieś Ostrów na zachód od Radymna. Tego samego dnia upadło samo Radymno, które w ciągu kilku godzin zostało prawie doszczętnie zniszczone; wieże kościoła również zostały mocno uszkodzone, ponieważ Rosjanie ulokowali tam posterunki obserwacyjne. Na leżącym nieco dalej wzgórzu Niemcy 26 maja zdobyli 52 działa! Pole było poprzecinane okopami i nosiło ślady najbardziej zaciekłych walk.
Z Radymna najpierw udaliśmy się na teren, który był ostrzeliwany z zewnętrznych fortyfikacji Przemyśla, a niedługo potem ukazał się fort nr XI, jeden z tych, które z niezwykłym męstwem zajęli Bawarczycy pod dowództwem gen. von K[8]. Widać było, jak linie strzeleckie prowizorycznie wbijały się w teren, każdy żołnierz przygotowywał stanowisko dla siebie, aby móc złapać oddech do następnego ataku. Lepszej ilustracji użycia łopatki saperskiej w ataku piechoty nie można sobie wyobrazić. Granicę ufortyfikowanego obszaru wyznaczała blokada drogowa z „kozłami hiszpańskimi”. Obszar ten obejmował pofalowany pas ziemi z wioskami, lasami sosnowymi, gruntami ornymi i polami. Przemyśl nagle ukazał się z ostatniego wzgórza, pięknie położony w dolinie Sanu, na którego południowym brzegu ponad plątaninę domów, kościołów i koszar wznosi się kopuła wzgórza z Kopcem Tatarskim.
Moim pierwszym obowiązkiem było odwiedzić generała v. K., który mieszkał w Hotelu City[9]. Wieczorem urządził on uroczystą kolację w dużej hali dworcowej, na której serwowano chleb, sardynki, kiełbasę i kawę; nic więcej nie było dostępne w tym czasie w Przemyślu. W letnim upale Bawarczycy tęsknili za swym piwem. Ale nastrój był świetny i jeszcze poprawił go znany niemiecki pisarz dr Ludwig Ganghofer[10], który mimo swoich sześćdziesięciu lat nadal miał zdrowie młodzieńca i siłę niedźwiedzia. Błyskotliwy i dowcipny, pełen bon motów i pomysłów, nigdy nie miał dość opowiadania o swoich zadziwiających przygodach życiowych i przytaczania jednej anegdoty po drugiej. Często bywałem z nim później. Mógł pracować całymi nocami nad swoimi reportażami dla monachijskich i wiedeńskich gazet, a mimo to był tak żywy i rześki, jak tylko on potrafił. Pamiętam tę szczęśliwą noc w poczekalni przemyskiego dworca, jakby to było wczoraj.
Podróż z generałem v. Z. zaczęła się równo o godzinie 7. Najpierw zwiedziliśmy fort nr XII. Dookoła było pełno lejów po pociskach, bezpośrednie trafienia pociskami kalibru 30,5 cm przebiły betonowe sklepienia kazamat o grubości dwóch metrów. W pomieszczeniu, gdzie przygotowywała się do walki piechota piechoty fortu, leżały wciąż trupy, z których roznosił się niesamowity smród. Zdobyte rosyjskie armaty i karabiny maszynowe oraz góry amunicji i karabinów piętrzyły się w pobliżu stacji kolejowej Żurawica.
Podążając dalej na zachód wzdłuż północnego krańca fortyfikacji, docieramy do ziemno-betonowego fortu pośredniego. Podziemia zostały wysadzone w powietrze przez Austriaków podczas kapitulacji twierdzy w marcu. W forcie XI można było zauważyć, że wieże pancerne nie poruszały się w górę i w dół, a jedynie się obracały. Tu umiejscowione były działa 8,8 cm. Wieża obserwacyjna została całkowicie rozbita; w kilku miejscach nadal stały karabiny maszynowe. Szczególne zainteresowanie budził schron pogotowia wewnątrz fortu, którego betonowe sklepienie o grubości 3 metrów zostało przebite niewybuchem pocisku kalibru 42 cm, którego czubek wystawał około 20 centymetrów z pękniętego sufitu. Na powierzchni fortu, w miejscu, w którym pocisk uderzył, znajdował się ogromny krater, który został teraz otoczony ogrodzeniem z drutu, aby zapobiec wypadkom. Postanowiliśmy wrócić tu wieczorem, bo hrabia T.[11] chciał sfotografować szpic pocisku przy użyciu lampy błyskowej.
Fort nr XIa także został wysadzony przez Austriaków przed kapitulacją twierdzy, podczas gdy fort Xa zachował się w lepszym stanie. Fort X nosił ślady zniszczeń dokonanych zarówno przez Austriaków, jak i przez Rosjan. Obszar, który po niezbędnym przygotowaniu artyleryjskim został zdobyty przez bawarskie dzielne kolumny szturmowe, leżał pomiędzy fortem XII i XIa. Pomiędzy stałymi fortami rozciągały się umocnienia polowe; tutaj Niemcy uporządkowali wszystko najlepiej jak potrafili, zakopali zwłoki, na których osiadły chmary much. Całość przedstawiała obraz straszliwego zniszczenia.
Generałowie Alfred v. Ziethen i Hermann v. François w Przemyślu. Na zdjęciu widoczny także Sven Hedin.
W tle ruiny fortu X, fot. Emmerich Thun. Źródło: S. Hedin, Nach Osten!, Leipzig 1916, s. 346
(zbiory Biblioteki MNZP w Przemyślu)
W naszej wędrówce spotkaliśmy dowódcę Rezerwowego Korpusu Armii, gen. F.[12], który podobnie jak my odwiedził ruiny fortów. Aby dać wgląd w sytuację na fortach południowych, austriacki porucznik von R[13]. zabrał nas do Prałkowiec i do fortu VII, gdzie dał obrazową relację z dramatu, jaki zeszłej niedzieli – dokładnie przed tygodniem – rozegrał się w tym miejscu. Korpus, który w czasie pokoju stacjonował w Przemyślu[14], osiągnął szczyty dzielności i pogardy dla śmierci przy szturmowaniu tego fortu, pierwszego, który został zdobyty. Szczególnie wyróżniły się dwa pułki piechoty. Z powodu ostrzału z flanki pierwszy atak nie powiódł się; zdobyty już fort trzeba było opuścić, a straty były bardzo ciężkie[15]. Świadczą o tym liczne groby w ruinach fortu VII. Szczególnie pamiętam grób żołnierza, którego kopiec z pietyzmem ozdobiono portretami jego żony i małego dziecka.
Po ośmiu godzinach wędrówki pożegnaliśmy się i wróciliśmy do miasta, które zastaliśmy ozdobione flagami i kwiatami. Ze wszystkich balkonów zwisały dywany; tu i ówdzie stał obraz cesarza Franciszka Józefa otoczony wieńcami laurowymi. Do odbitego miasta przyjechali następca tronu arcyksiążę Karol Franciszek Józef i feldmarszałek arcyksiążę Fryderyk. Po powrocie do hotelu zastaliśmy zaproszenia na przyjęcie w siedzibie biskupa, ale ponieważ spóźniliśmy się dwie godziny, musieliśmy zadowolić się tym, co miasto miało do zaoferowania. Jako że absolutnie nic jadalnego nie dało się znaleźć, nasz wilczy głód w końcu zmusił nas do sprawdzenia, czy nie zostało coś na biskupim stole. Po drodze spotkaliśmy całą cesarską świtę. Rezydencja biskupia była więc już pusta, ale kilku zaprzyjaźnionych żołnierzy i dziewięćdziesięciodwuletni służący biskupa dobrze się nami zaopiekowali.
Wieczorem pojechaliśmy raz jeszcze na fort nr XI. Z pomocą latarni przeszliśmy przez zasieki z drutu kolczastego i w asyście warty doszliśmy do kazamaty, w której stropi tkwił pocisk kalibru 42 cm, niewypał, którego straszliwa niszcząca moc pozostała ukryta; czubek jak miecz Damoklesa wystawał znad sklepienia. Gadd[16] wspiął się na stół, reszta z nas stanęła obok niego i spojrzała w górę. Aparat został nastawiony, błysnęła magnezja, a wynik ukazano na załączonej fotografii.
Niewybuch pocisku 42 cm w forcie XI. Stoją od lewej: Emmerich Thun, Ludwig Ganghofer, Sture Gadd, Sven Hedin. Fot. Emmerich Thun. Źródło: S. Hedin, Nach Osten!, Leipzig 1916, s. 347 (zbiory Biblioteki MNZP w Przemyślu)
Z niemieckiego przełożył i opracował Tomasz Pomykacz
[1] Z opublikowanego w reportażu zdjęcia wynika, że chodzi o Łańcut.
[2] Prawdopodobnie chodzi o gen. Karla Dieffenbacha (1859-1936), dowódcę niemieckiej 22 Dywizji Piechoty. Od października 1914 r. dywizja ta walczyła na froncie wschodnim, m. in. nad Bzurą. 2 czerwca 1915 r. dywizja została przydzielona do 11 Armii gen. Augusta Mackensena, walczyła w okolicy Lubaczowa, następnie przeszła przez San w okolicy Sieniawy i skierowała się na północ.
[3] Prawdopodobnie Wilhelm Ernest (1876-1923), wielki książę Saksonii-Weimaru-Eisenach legitymujący się m. in. stopniem generała piechoty.
[4] Gen. August v. Mackensen (1849-1945), w tym czasie dowódca 11 Armii.
[5] Gen. artylerii Alfred v. Ziethen (1858-1944), odpowiedzialny za artylerię 11 Armii.
[6] Wchodzący w skład 11 Armii niemiecki XXXXI. Rezerwowy Korpus Armijny, dowódca gen. Hermann v. François (1856-1933).
[7] Wchodzący w skład 11 Armii c. i k. VI Korpus, dowódca gen. Arthur von Arz (1857-1935).
[8] Gen. Paul v. Kneußl (1862-1928), dowódca 11 Bawarskiej Dywizji Piechoty (niemiecki Korpus Kombinowany, 11 Armia).
[9] Przy ul. Kolejowej 4.
[10] Ludwig Albert Ganghofer (ur. 7 lipca 1855 w Kaufbeuren; zm. 24 lipca 1920 w Tegernsee), niemiecki pisarz. W latach 1915-1917 był korespondentem wojennym, pisał liczne wiersze wojenne, które ukazały się w zbiorach „Eiserne Zither” i „Neue Kriegslieder”. Wyrażają one jego patriotyczne poglądy oraz pochwałę Paula von Hindenburga i cesarza Wilhelma II, który był jego osobistym przyjacielem i gorliwym czytelnikiem jego pism. W czasie pobytu na froncie Ganghofer został ciężko ranny i otrzymał Krzyż Żelazny.
[11] Emmerich hr. Thun und Hohenstein (1876-1935).
[12] Gen. Hermann v. François.
[13] Brak danych.
[14] C. i k. X Korpus (c. i k. 3 Armia)
[15] Fort zdobyto 30 maja, ale po kontrataku Rosjan opuszczono go i ponownie zajęto 2 czerwca. Mowa o c. i k. 9 i 45 Pułku Piechoty, wchodzących w skład c. i k. 47 Brygady Piechoty z c. i k. 24 Dywizji Piechoty (X Korpus).
[16] Sture Hemming Gadd (1880-1962), szwedzki kpt. artylerii, na początku 1915 r. przebywał na froncie galicjskim, zob. np. „Neue Freie Presse“, nr 18170 (Morgenblatt) z 24 marca 1915 r., s. 5; „Reichspost“, R. 22, nr 255 z 2 czerwca 195 r., s. 4