Tajemniczy dokument książąt Sapiehów. Znalezisko z Korytnik koło Przemyśla…
W 1997 roku grupa chłopców z Korytnik koło Przemyśla bawiąc się w poszukiwaczy skarbów na położonym tam kopcu natrafiła na nietypowe znalezisko. W kopcu ukryty był wielki, szklany słój, a w nim tajemniczy dokument. Wydobyty, po wielu latach z ziemi dokument znajdował się w bardzo złym stanie .Spisany był na jasnym arkuszu papieru, który zgięty wpół tworzył cztery strony. Papier był niezwykle kruchy i rozpadał się przy każdym jego dotknięciu, rozmyty atrament w niektórych miejscach tworzył zupełnie nieczytelne plamy. Dokładna i trudna analiza pozwoliła ustalić, ze dokument spisano w 1876 roku na pamiątkę złotego wesela Leona Sapiehy i Jadwigi Zamoyskiej, ówczesnych właścicieli niedalekiego zamku krasiczyńskiego. Treść dokumentu rozpoczyna się na pierwszej stronie z uwzględnieniem niewielkiego marginesu górnego i brzmi następująco:
„Roku Pańskiego 1876 w Krasiczynie zgromadzona Rodzina przy obchodzie złotego wesela Leona Księcia Sapiehy syna Aleksandra z Jadwigą córką ordynata Stanisława Zamoyskiego na wieczną pamiątkę tego zjazdu i obchodu usypała kopiec.”
Ślub Leona Sapiehy z Jadwigą odbył się 19 grudnia 1825 roku, tak więc wydarzenie w Korytnikach odbyło się nieco później od faktycznej 50. rocznicy ślubu. Niestety nie znamy dokładnej daty dokumentu, ponieważ w odnośnym miejscu atrament jest zupełnie rozmyty. Można przypuszczać, że była to pora letnia lub wczesnojesienna, gdyż wtedy usypanie kopca nie stanowiło trudności. Trudno jest także stwierdzić, kto jest autorem sporządzonego rękopisu. Być może był to sam książę Leon Sapieha.
W dalszej części tekstu, który jest słabo czytelny, autor wyraża nadzieję, że wydarzenie pozostanie w pamięci zarówno zgromadzonych na uroczystości gości jak i w pamięci następnych pokoleń, które doczekają „lepszych dla kraju i Rodziny czasów”.
Na drugiej stronie pod treścią umieszczone zostały podpisy Leona Sapiehy i jego małżonki Jadwigi Sapieżyny oraz imiona i nazwiska zebranych gości „obecnych oraz nieobecnych, ale sercem udział biorących w tej uroczystości”. Kolejne strony zawierają listę nazwisk, wypisanych w dwóch pionowych kolumnach. Wśród nich można zauważyć członków tak znamienitych rodów jak: Zamoyscy, Czartoryscy, Lubomirscy, Działyńscy, Tarnowscy, Potuliccy, Żółtowscy.
Małżeństwo i życie rodzinne
Książę Leon Sapieha był jednym z najwybitniejszych polskich polityków i działaczy społeczno-gospodarczych XIX-wiecznej Galicji, a także przykładnym i wspaniałym mężem. Przy zawarciu małżeństwa kierował się uczuciem. Jego wybór padł na bliską mu jeszcze z czasów dzieciństwa Jadwigę Zamoyską, którą poślubił w 1825 roku. Była ona córką ordynata Stanisława Zamoyskiego, brata Anny Sapieżyny, matki Leona. Tak więc przyszłych małżonków łączyło bliskie pokrewieństwo.
Książe był młodzieńcem cichym i nieśmiałym, z tego powodu oświadczyny sprawiły mu nie lada trudność. Podczas jednego ze wspólnych spacerów, postanowił poprosić Jadwigę o rękę, a ta bez wahania się zgodziła. W rodzinie z wielką przychylnością patrzono na przyszłą parę i bez problemu zezwolono na ślub kuzynów. Na wiosnę 1825 roku ogłoszono zaręczyny, a jesienią w Puławach miał się odbyć ślub. Uroczystość miała być podwójna, bowiem równocześnie z Leonem i Jadwigą ślub miała wziąć jej siostra Celina Zamoyska, zaręczona z Tytusem Działyńskim. Do ślubu w wyznaczonym terminie nie doszło, ponieważ Leon niespodziewanie zachorował na odrę. Uroczystość przesunięto o sześć tygodni, ale nie była tak okazała jak ślub siostry panny młodej. Odbyła się bardzo skromnie i cicho, ponieważ w tym samym czasie nadeszła wieść o zgonie cara Aleksandra. Niemożność zorganizowania hucznego wesela była z pewnością przykra dla Jadwigi, ponieważ jako młoda panna lubiła bywać w towarzystwie. Słynęła ze swej nadzwyczajnej urody i powabu, który odziedziczyła po matce. Zabiegało o nią mnóstwo adoratorów, a poeta Andrzej Edward Koźmian wyliczając sławne piękności swej epoki, twierdził, że przyćmiewała wszystkie panny. Nawet będąc mężatką otaczał ją krąg wielbicieli.
Zawsze jednak była wierna mężowi, wspierała go w każdej ciężkiej chwili i stanowiła oparcie dla niego, a potem dla całej rodziny. I choć ogromnie różnili się charakterami – księżna była impulsywna, zapalczywa, on – spokojny, rozważny zawsze zachowujący zimną krew – to ich małżeństwo należało do zgodnych i kochających się.
Przez cały okres małżeństwa nie omijały ich trudności i nieszczęścia. Oboje wiele przeszli. Najpierw wybuch powstania narodowego, w którym brał udział Leon, a także bracia Jadwigi, niepewność, czy przeżyją, aż w końcu kres Królestwa Polskiego i konieczność szukania schronienia w innym regionie. Początki na galicyjskiej ziemi były trudne, musieli znosić trudności finansowe. Potrafili jednak je przezwyciężyć.
Najokrutniej doświadczył ich los, kiedy umierały im jedno po drugim ukochane dzieci. Z ośmiorga, które urodziła księżna Leonowa, przeżyło tylko jedno, syn Adam. Najstarsza Celestyna urodzona w 1827 roku zmarła w wieku siedmiu lat w Karlsbadzie, dokąd wyjechała z matką na kurację. Największy smutek jednak przeżyła księżna, kiedy powracając ze zmarłą córeczką, dowiedziała się o śmierci swojego małego, niespełna rocznego Władzia, którego zostawiła pod opieką siostry w Zarzycach. Spotkało ją jedno z największych nieszczęść, jakie może spotkać matkę.
Tragediom jednak nie było końca. W 1835 roku zmarła czteroletnia Marynia, a w 1837 roku sześciotygodniowy Leoś, urodzony w Wysocku. Ponownie wielki smutek nawiedził dom Sapiehów.
Dzieci Leona były bardzo słabe i delikatne, stąd niezmiernie czuwano nad ich zdrowiem. Każde przeziębienie czy niegroźna choroba spędzały sen z powiek księżnej Leonowej, truchlała na myśl, że może po raz kolejny stracić swoje maleństwo. Dlatego oboje z mężem robili wszystko, by utrzymać przy życiu pozostałe dzieci. W tym celu Jadwiga często jeździła z nimi do Graefenbergu, gdzie słynny niemiecki hydroterapeuta Priessnitz leczył wszelkie dolegliwości zimną wodą. Księżna była przekonana, że to okłady doktora Priessnitza uratowały od śmierci Tereskę, Zosię i Adasia. Gdy tylko pojawił się choć mały sygnał choroby, natychmiast zawijano dzieci w mokre ręczniki, okrywano kocami i pojono zimną wodą.
Nowoczesna (na owe czasy) terapia niemieckiego doktora nie wygrała jednak ze śmiercią. W 1850 roku, w drodze na kolejną kurację w Graefenbergu, zmarła prawie już dorosła, szesnastoletnia Zofia. Książę powiadomiony został o tym nieszczęściu telegraficznie. Był to dla niego wielki cios, zwłaszcza, że Zosia była jego ulubienicą. Płakał wtedy rzewnymi łzami jak dziecko, wspominając, że rok wcześniej w takich samych okolicznościach zmarł trzyletni synek, Władysław.
Kilka następnych lat minęło w spokoju. W tym czasie, w 1852 roku jedyny syn, Adam, ożenił się z piękną Jadwigą Sanguszkówną, córką Władysława Hieronima Sanguszki. Na świat zaczęły przychodzić wnuczęta. Księcia pochłonęły w Wiedniu interesy związane z budową kolei, a Jadwiga była zaangażowana w działalność dobroczynną. Wydawałoby się, że nic nie zmąci spokoju, kiedy dorosła już córka Teresa, mająca prawie dwadzieścia lat, poważnie się rozchorowała. W tym samym czasie na tyfus zapadła sama księżna. Sapieha był przerażony perspektywą utraty jednocześnie żony i córki. Po pewnym czasie księżna wróciła do zdrowia, natomiast księżniczka Teresa, po wielkich cierpieniach zmarła, w kaplicy zamkowej przybyła siódma już trumna.
W późniejszych latach małżonkowie zamieszkiwali głównie we Lwowie, w swoim pałacu przy ulicy Kopernika. Książę zajęty był interesami oraz pracą w instytucjach gospodarczych, których był prezesem. Na ogół wstawał o siódmej rano, wydawał polecenia pracownikom w kwestiach rachunkowych i wychodził do biura. Około ósmej wieczorem przeważnie był już w domu. Przed snem czytał gazetę, a jego ulubionym zajęciem było układanie pasjansa, co trwało niekiedy do jedenastej lub dwunastej godziny. Choć był już niemłody prezentował się nieźle: „dobrze się trzyma, mimo lat, włos gęsty i długi, lekko przyprószony, twarz czerstwa i rumiana”. (K. Chłędowski, Album fotograficzne)
Życzliwy, uprzejmy, łagodny, robił dobre wrażenie nawet na tych, którzy byli mu nieprzychylni. Skromny i oszczędny, zarzucano mu wręcz skąpstwo, a historia o tym, że nigdy w wiedeńskim hotelu nie zapłacił więcej za obiad jak jednego guldena była powszechnie znana. Jako marszałek Sejmu Krajowego odznaczał się sprawiedliwością, bezstronnością i pobłażliwością dla posłów, wzbudzając u nich ogromny szacunek i powagę: „żaden z dawnych marszałków w złocie szkarłacie nie mógł robić większego wrażenia, jak on w swojej czarnej zawsze jednakiej czamarze, z tą gładką czarną laską, z której sam żartował, że kosztowała trzy złote”.(S. Tarnowski, Leon Sapieha)
Księżna Leonowa znana była ze swej działalności charytatywnej. We Lwowie stanęła na czele Towarzystwa Dobroczynności św. Wincentego á Paulo. Zorganizowała tzw. dom roboczy, cerownię dla osieroconych dziewcząt oraz przyczyniła się do powstania licznych przytułków, szwalni i warsztatów. Z sierocińców, które powstały, wyrósł potem Zakład św. Teresy, prowadzony przez zakonnice. Przyczyniła się też do powstania szpitala dziecięcego św. Zofii. Na wszystkie cele charytatywne organizowała nieustanne kwesty, koncerty, festyny, choć inni zarzucali jej, że sama nie dawała ani grosza z własnej kieszeni: „szukała popularności zakładając pod swoim imieniem szpitaliki, żłobki, ochronki, domy poprawy za pieniądze to wyżebrane składkami, to żebrane z balów, przedstawień, tomboli, słowem- nie swoje”. (L. Jabłonowski, Pamiętniki).
Jako żona marszałka krajowego i prezesa licznych organizacji prowadziła w pałacu na ulicy Kopernika dom otwarty. Jej mieszkanie było ośrodkiem towarzyskiego życia przez szereg lat. „W salonach swoich łączyła herbowych i nieherbowych; magnatów, profesorów, mieszczanów i mieszczanki, artystów i artystki teatralne, a dla wszystkich była zarówno uprzejmą, uważającą, miłą gospodynią” (J. Horoszkiewicz, Notatki z życia).
Ubrana była zawsze skromnie, prosto, ale starannie i dostojnie. Nawet po latach odznaczała się wielką urodą: „Księżnę pamiętam jeszcze jako bardzo piękną starszą kobietę, o nader imponującej postaci, o żywym oku i trochę sarkastycznym wyrazie twarzy”, pisał o niej w swych Pamiętnikach Chłędowski.
Zawsze angażowała się całym sercem w to, co robiła. Jako żona marszałka brała także czynny udział we wszystkich posiedzeniach sejmowych. Zawsze w swej loży sejmowej, z robótką w ręku, skrzętnie i uważnie słuchała wszystkiego, o czym mówiono.
Leon Sapieha zmarł w 1878 r., a Jadwiga 12 lat po nim. Oboje pochowani zostali w grobach rodzinnych w Krasiczynie.
Katarzyna Kostecka
Wybrana literatura
- K. Chłędowski, Album fotograficzne, Kraków 1870
- K. Chłędowski, Pamiętniki, Wrocław 1957
- J. Horoszkiewicz, Notatki z życia, Wrocław 1957
- L. Jabłonowski, Pamiętniki, Kraków 1963
- S. Kieniewicz, Adam Sapieha 1828-1903, Lwów 1939
- L. Sapieha, Wspomnienia z lat 1803-1863, Kraków 1912
- S. Tarnowki, Księżna Jadwiga z Zamoyskich Sapieżyna, Kraków 1890