„Przepióreczka się odzywa, idą, idą, polem żniwa”
Żniwa na dawnej wsi należały do wyjątkowego czasu. Był to okres wytężonej pracy, od której zależała egzystencja ludzi. Wtedy ziemia wypłacała się za ciężką pracę, jaką się w nią włożyło – wydawała plon. Przebieg żniw uzależniony był od kaprysów pogody i mobilizacji żniwiarzy. Cała społeczność wsi, mimo upału, wyruszała w pole – najpierw z sierpami, później z kosami, by zebrać plon. „Kto we żniwa patrzy chłodu, nacierpi się w zimie głodu” – mówi dawne przysłowie. Z biegiem czasu pojawiały się żniwiarki, snopowiązałki, a obecnie kombajny ułatwiające i przyśpieszające pracę. Dla zapewnienia sobie dobrych żniw pracy towarzyszyły liczne obrzędy i rytuały.
Zaczynano pracę przy żniwach od sprawdzania stanu słomy i twardości ziarna. Gospodarz szedł na pole, brał do ręki kilka kłosów i wyłuskiwał ziarna, gryzł je i sprawdzał, czy są odpowiednio twarde. Ostrzono sierpy i klepano kosy na tak zwanych „babkach”, wbitych w drewniany pniak. Do kosiska mocowano pałąk, dzięki temu zboże leciało na jedną stronę i łatwiej było je odbierać. Później przychodził czas na rozpoczęcie żniw od uczynienia znaku krzyża nad polem, sierpami i kosami. Dobrze było zaczynać żniwa w sobotę, jako w dzień poświęcony Matce Boskiej. W niektórych regionach Polski początek żniw wyznaczał głos przepiórki. Nawet, gdy zboże nie było odpowiednio dojrzałe, a usłyszano głos przepiórczy, wychodzono w sobotę na pole, ścinano niewielką ilość zboża i czekano aż dojrzeje. Pierwsze kłosy ścinał gospodarz i składał je na krzyż, był też zwyczaj obwiązywania żniwiarzy powrósłem skręconym z pierwszych kłosów, co miało ich uchronić przed bólem „krzyża”. Żniw nie mogła rozpocząć kobieta w ciąży, ponieważ żniwiarze mieliby ciężkie żniwo. Do pracy ustawiano się w określonym porządku. Prym wiedli przodownicy i przodownice, by nadać pracy odpowiednie tempo. Na polach pracowały całe rodziny, w domu zostawali jedynie chorzy i bardzo małe dzieci. Często jednak zdarzało się, że dzieci, a nawet niemowlęta zabierano w pole. Starsze dzieci pomagały przy żniwach, bawiły się na miedzach, a najmłodsze leżały osłonięte od słońca. Zboże żęto od rana do południa. Gdy słońce stawało w zenicie, żniwiarze przerywali pracę, aby się posilić i odpocząć. Wierzono, że właśnie w południe na ziemię przybywają południce, które mogą szkodzić człowiekowi, dlatego należało przerwać pracę. Po południu znowu żniwiarze wychodzili na pola i żęli do zmierzchu.
Po skoszeniu związane snopy układano w dziesiątki (po dziesięć snopów) lub w mendle (pięt¬naście snopów). Zżęte zboże zawierało zwykle dużo wilgoci i zielonych chwastów, dlatego przez kilka dni suszyło się je w poskładanych na polu kopkach i było zabezpieczone przed ewentualnym deszczem. Po kilku dniach snopy były zwożone z pola do stodoły lub układane w stóg, tak zwaną stertę. Do zwózki zboża używano wozów drabiniastych zaprzężonych w parę koni, a później traktora.
Żniwa na dawnej wsi trwały długo i kończono je zwykle w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwane też świętem Matki Boskiej Zielnej. Jak mówi przysłowie: „Na Wniebowzięcie pokończone żęcie”. Obchodzono wtedy dożynki, czyli święto plonów. Dziś w dużej mierze prace żniwne opierają się na mechanizacji, co bardzo skraca ich przebieg, ale nadal jest to ważny okres dla ludzi związanych z pracą na roli.
dr Małgorzata Dziura