O ozdobach na choinkę …
Dnia dwudziestego czwartego grudnia nie wolno było dzieciom pana radcy zaglądać do salonu ani do przyległego pokoju. (…) zmierzch już zapadł, a świateł, jak to się zwykle działo w dniu Wigilii, nie wnoszono. (…) W tej chwili dal się słyszeć czysty, srebrny dźwięk: „Dyń-dyń, dyń-dyń!” Drzwi otworzyły się nagle i taki blask wpadł z wielkiego salonu, że dzieci krzyknęły: „Ach!” i jak wryte zatrzymały się na progu. (…) Wielka choinka, stojąca pośrodku pokoju, obwieszona była mnóstwem złotych i srebrnych jabłek, a ze wszystkich gałązek zwisały na kształt pąków i kwiatów migdały z cukru, kolorowe cukierki i wiele innych słodyczy. Ale najbardziej zachwyciły dzieci niezliczone świeczki, które jak gwiazdki błyszczały pomiędzy igłami.
Tak właśnie zaczyna się Dziadek do orzechów E.T.A. Hoffmana, napisana w 1816 roku, jedna z najbardziej znanych baśni „bożonarodzeniowych”. Choć choinka pojawia się tylko na początku opowieści, to jej opis pozwala zrozumieć, jakie mogła wywrzeć wrażenie na widzach. Jednocześnie daje się zauważyć, iż przy całym bogactwie świec i błysków złotych ozdób, ich repertuar jest stosunkowo skromny – ogranicza się do owoców, odpowiednio udekorowanych jabłek, słodyczy i świec. Inne przekazy, także ikonograficzne, potwierdzają długie trwanie dekoracji podobnego typu. Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staropolskiej pisze: Za tzw. czasów pruskich, tj. w latach 1795 – 1806, przyjęto w Warszawie od Niemców zwyczaj w Wigilię Bożego Narodzenia ubierania dla dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cukierkami, jabłuszkami i mnóstwem świeczek woskowych… Co ważniejsze Niemcy niedługo odeszli (był to okres wojen napoleońskich), a zwyczaj pozostał. Choinki stopniowo stawały się coraz popularniejsze, głównie wśród szlachty i mieszczan, na terenie wszystkich ziem polskich.
Dekoracje świąteczne były znane od wieków, o czym mówi poprzedni tekst. Wiele z nich miało charakter symboliczny, jak później ozdoby choinkowe. A choć drzewka na wsi zagościły stosunkowo późno, to tu właśnie najdłużej zachowano o tym pamięć. Okres Bożego Narodzenia zawsze był czasem magicznym, szczególnie dzień Wigilii był czasem „wróżebnym”. Każda czynność miała swoje znaczenie, także zdobienie świątecznej izby i choinki. Jak pisze Małgorzata Dziura: Gorejące na choince świeczki dawały światło i ciepło, aby przychodzące dusze przodków mogły się ogrzać (…). Początkowo na choince nie mogło zabraknąć jabłek, bo te owoce były na rajskim drzewku, a ponadto jabłko symbolizowało zdrowie i czerstwość do późnej starości. Występowały ozdoby związane z narodzeniem Jezusa: aniołki, gwiazdy. W ziemi przemyskiej (…) wypiekano różne zwierzęta z ciasta chlebowego lub drożdżowego, na przykład kogutki, ptaszki. Świece na choince przede wszystkim symbolizowały Jezusa – „światłość świata”, „światło na oświecenie pogan”. Łańcuchy – węża kusiciela w raju, a gwiazda na czubku – gwiazdę betlejemską. Wierzono, że orzechy kojarzą małżeństwa i sprowadzają miłość, zaś popularne w niektórych regionach ozdoby z wydmuszek miały symbolizować siłę odradzającego się życia, płodności i dobrobytu.
Przez długie lata jedną z najważniejszych i prawie niezmiennych dekoracji były świeczki, osadzone w specjalnych lichtarzykach przypinanych do gałązek. Przydawały one drzewku specjalnego uroku. Jednak zawsze wiązało się z nimi niebezpieczeństwo pożaru. Przypadki zaprószenia ognia na choince nie należały do rzadkości. Mimo to świeczki choinkowe były popularne jeszcze w latach 70. XX w. Stopniowo jednak, już od lat 60. były wypierane przez bezpieczniejsze lampki elektryczne.
Z biegiem czasu ozdoby zaczęły się zmieniać. Choć orzechy, często pomalowane na złoto lub pokryte „sreberkiem” – folią aluminiową i różnego rodzaju słodycze także dzisiaj goszczą na choinkach, to prawie nie spotyka się jabłek. Za to rozpowszechniły się ozdoby szklane, obecnie powszechnie zwane bombkami. (do niedawna w Przemyślu i okolicy określane jako bańki – zapewne przez analogię z bańkami mydlanymi i lekarskimi, zarówno ze względu na delikatność produktu łatwo ulegającego zniszczeniu, jak i technikę produkcji – dmuchanie masy szklanej). Bańki, najczęściej kuliste, różnokolorowe i bogato zdobione, są obecnie najpopularniejszą ozdobą choinkową. One także ulegały różnym zmianom – głównie kształtu i sposobu zdobienia. Można przypuszczać, iż te pierwsze bombki, podobno wyprodukowane ok. połowy XIX wieku, poza materiałem – szkłem, niewiele przypominały obecne. Niewiele zachowało się starych szklanych ozdób. Ze względu na delikatność i kruchość często ulegały stłuczeniu. Niektóre jednak wykonywano z grubszego szkła i pojedyncze przetrwały do dzisiaj. Inne były starannie przechowywane, ze względu na osobę ofiarodawcy, wspomnienia, jakie się z nimi wiązały, a niekiedy tylko ze względu na ich urodę lub cenę. Choć Polska była ( i jest do tej pory) znaczącym producentem bombek choinkowych, to w minionym okresie wiele z nich produkowanych było na eksport i tylko czasem można było kupić tzw. odrzuty z eksportu, towar z jakiegoś powodu niepełnowartościowy, ale i tak piękny i odmienny od tego, co zwykle można było dostać w sklepach. Choć i te bańki bywały piękne. W latach 70. dużą konkurencję stworzyły im czeskie ozdoby z „Jablonexu” – głównie w formie różnych figurek z drobnych bombek, uzupełnianych elementami z szenili, tkanin i tworzywa sztucznego.
Bombki uzupełniają, a nawet konkurują z nimi, inne ozdoby – głównie łańcuchy, kupowane lub wykonywanie samodzielnie. Ale też „domowej produkcji” jeże, gwiazdki, aniołki, itp. – z bibułki, kartonu, nici, wstążek i podobnych materiałów. Ozdoby wykonywane w domu tradycyjnie wytwarzano w czasie adwentu. Czas oczekiwania i przygotowania do Bożego Narodzenia, czas długich, ciemnych wieczorów sprzyjał i takim pracom. Szczególnie dzieciom samodzielne przygotowywanie zabawek na choinkę skracało dłużące się dni, jakie dzieliły je od Wigilii i ubierania drzewka. Nie wiadomo kiedy i gdzie zrodziła się ta tradycja, choć różnego rodzaju amatorskie robótki ręczne sięgają co najmniej XIX wieku. Z jednej strony były one należącym do dobrego tonu zajęciem dla pań i panien z dobrych domów, z drugiej świadectwem zaradności tych, którym powodziło się gorzej, przede wszystkim materialnie. Wykonywanie ozdób w domu ułatwiały różne wzorniki i instrukcje w prasie – poradnikach dla pań, żurnalach, a także w pismach dla dzieci i młodzieży, szczególnie po II wojnie światowej. Można było też dostać gotowe, drukowane szablony do wycięcia i samodzielnego wykonania ozdób, głównie sklejenia. Wiele osób kontynuuje tę tradycje. O samodzielnie wykonanych dekoracjach wspomina Małgorzata Musierowicz, w swoim popularnym cyklu dla młodzieży (młodszej i starszej) „Jeżycjada”, m.in. pisząc: Tosia zajmowała się wypiekaniem ślicznych pierniczków na choinkę. (…) Ciotka Lila, rodzinny talent, opatrywała nitkami i wstążeczkami papierowe ptaszki, motylki i rybki, których całe stada wykonała wraz z dziećmi w ciągu ostatniego tygodnia.
Specjalnością Mamerta były geometryczne gwiazdki z kolorowego papieru, które wycinał … przy pomocy skalpela. Aniela zaprodukowała się aniołkami sprytnie wykonanymi ze stożków złoconego kartonu.
Ostatnio dużą popularność zyskały ozdoby robione na szydełku, wymagające jednak pewnych umiejętności i wprawy. Jednak nic nie zastąpi uroku trochę koślawych łańcuchów sklejonych rękoma młodszych z kolorowego papieru i jeży zwiniętych przez starszych z cienkiej bibułki, jakie do niedawna można było spotkać na większości drzewek.
Do tych tradycji odwołuje się konkurs przemyskiego muzeum na najpiękniejszą ozdobę choinkową.
Dorota Zahel
Literatura:
- Małgorzata Dziura, Cztery pory roku. O pracy i świętowaniu na ziemi przemyskiej, Przemyśl 2019;
- Hanna Szymanderska, Polskie tradycje świąteczne, Warszawa 2003;
- Ernest Teodor Amadeusz Hoffman, Dziadek do orzechów, tłum. Józef Kramsztyk, oprac. Krystyna Kuliczkowska, Warszawa 1978;
- Małgorzata Musierowicz, Kłamczucha, Warszawa 1988 (wyd.3);