Filip Springer „Księga zachwytów”
W roku 2016 nakładem wydawnictwa „Agora” ukazał się zbiór reportaży Filipa Springera, zatytułowany „Księga zachwytów”. Księgarnia „Znak” na swej stronie internetowej pisze:
„Filip Springer przejechał całą Polskę a teraz my, podążając jego śladem, możemy spojrzeć na nowo na gmachy, które zachwycają lub straszą. Ale ta książka jest czymś więcej niż przewodnikiem po polskiej architekturze ostatnich ponad stu lat. To również opowieść o polskiej historii, historii polskiego gustu, myślenia o przestrzeni, o tym, co ładne, i tym, co użyteczne zapisanej w kamieniu, szkle, betonie i aluminium”.
Książka zawiera też esej o budynku naszego muzeum. Autor, którego muzeum gościło kilka lat temu, zwięźle i przekonująco interpretuje założenia architektów. Nie jest tajemnicą, że i obecnie, ponad dziesięć lat po otwarciu, zdarza się, że obiekt z powodu swej nowoczesnej formy, wpisanej w tkankę dziewiętnastowiecznej zabudowy, wywołuje słowa krytyki. Niektórzy chcieliby na placu Berka Joselewicza widzieć muzeum – neorenesansową lub eklektyczną kamienicę. Należy mieć nadzieję, że reporterski talent Filipa Springera pomoże zrozumieć, dlaczego krytycy bryły przemyskiego muzeum nie mają racji. W tym zakresie tekst Filipa Springera ma także niezaprzeczalny walor edukacyjny.
Esej przytaczamy poniżej in extenso za zgodą autora.
Antoni Sarkady
Koordynator biblioteki Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej
Filip Springer
Księga zachwytów
Bunkier pełen światła.
Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej
Mało jest w Polsce miejscowości tak malowniczych jak Przemyśl. Położone nad Sanem miasto z charakterystycznym pochyłym rynkiem i niezliczonymi zaułkami Starego Miasta to bez wątpienia architektoniczna i mocno niedoceniona perła. Od 2008 roku może pochwalić się także jednym z najciekawszych współczesnych obiektów muzealnych w kraju.
Konkurs na ten budynek ogłoszono w 2002 roku, po tym, jak okazało się, że dotychczasowa siedziba muzeum przy placu Czackiego musi zostać oddana Kościołowi. Jury konkursowe zdecydowało się wybrać do realizacji odważny i budzący kontrowersje projekt pracowni KKM Kozień Architekci. Po sześciu latach w samym centrum Przemyśla, na placu Berka Joselewicza stanęła dynamiczna, na wskroś nowoczesna bryła. Dość ciężka w wyrazie, obłożona jasnym trawertynem i z poziomymi szczelinami okien przywodzi na myśl architekturę fortyfikacyjną. Nie przez przypadek – pod koniec XIX wieku Przemyśl był jedną z największych i najnowocześniejszych twierdz Europy. Próby jej zdobycia przez armię rosyjską podczas I wojny światowej pochłonęły tysiące ofiar i zakończyły się fiaskiem. Miasto poddało się, ale w związku z wyczerpaniem zapasów żywności i amunicji, a nie dzięki przełamaniu systemu fortyfikacji. Teraz legenda twierdzy znalazła architektoniczny ekwiwalent, a jego autorzy nazwali nawet poszczególne części obiektu „fortami”.
Bezsprzecznie wyrazisty gmach szanuje kontekst. Skalą nawiązuje do okolicznych domów, nie dominuje nad nimi, ani ich nie przytłacza.
Architektoniczną formą jawnie się od nich odcina, unikając w ten sposób pokusy fałszywego historyzmu. Próżno tu szukać kątów prostych i innych regularności. Ma to swój bezdyskusyjny walor kompozycyjny. Odchylone od pionu ściany odsłaniają widoki na zabytkowe budynki i stają się dla nich w jakimś sensie oprawą. Muzeum zdaje się świadomie zostawiać miejsca tym, którzy byli tu wcześniej. Poprzez swoje rozchwianie zręcznie lawiruje w historycznym kontekście, stwarzając nowe, spektakularne obrazy tej części miasta.
Podobnie jest we wnętrzu. Największe wrażenie robi przeszklony hol, który prowadzi wzrok ku wieży przemyskiego ratusza*. W ten sposób architektom udało się zachować ciągłość współczesnego wnętrza z historycznym otoczeniem. Pełno tu krętych i wąskich korytarzy oraz nieoczekiwanych przejść czy zakamarków. Z zewnątrz obiekt jest stanowczy, wewnątrz sprawia wręcz wrażenie, że powstawał organicznie, etapami – tak jak miasto, które dogęszczane i przebudowywane staje się z czasem labiryntem ulic, placów i pasaży. Ta filozofia ciasnego, gęsto zabudowanego Przemyśla została przeniesiona do budynku muzeum. Wystarczy spojrzeć na kręte schody przeciskające się między pochyłymi ścianami czy przerzucone tu i ówdzie kładki, dzięki którym można to wnętrze podziwiać także z wysoka. Dzięki tym wszystkim nieregularnościom światło wpada tu z różnych kierunków, z różną intensywnością i wypełnia wnętrze w wart zachwytów sposób. Portal „Sztuka Architektury” nazwał ten gmach „muzeum światła i cienia”.
Całkowita powierzchnia ekspozycyjna obiektu to ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych. Zmieszczono ją w niższej, trzykondygnacyjnej części budynku znajdującej się od strony zielonego skweru. Ma ona szklaną ścianę kurtynową pokrytą delikatną żaluzją, po której może się piąć zieleń. Sala na ostatniej kondygnacji została doświetlona w efektowne świetliki w dachu.
Wyższa o jedną kondygnację jest część administracyjna, umieszczona od strony Rybiego Placu. Tutaj także znalazło się miejsce na parking dla pracowników. Dach budynku jest częściowo pokryty roślinnością i jest idealnym miejscem do podziwiania panoramy Przemyśla ponad dachami otaczających muzeum kamienic. Można tutaj poczuć, jak bardzo ten budynek wynika z refleksji nad otoczeniem.
Szerzej o architektonicznych wartościach budynku można przeczytać w poniższych linkach.
https://www.bryla.pl/bryla/1,90857,6050275,Muzeum_Narodowe_Ziemi_Przemyskiej.html
https://architektura.info/architektura/polska_i_swiat/muzeum_narodowe_ziemi_przemyskiej
* Pomyłka autora. Chodzi o Wieżę Zegarową, w której jest Muzeum Dzwonów i Fajek – Oddział Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.