Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej - logo

Bułgarzy w Przemyślu

Dodane w kategorii: Biblioteka poleca, Ciekawostki muzealne
Dnia 20 maja, 2020

Z biblioteki Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej…
Sensacje z dawnej prasy przemyskiej („Przegląd Przemyski” 1912)

Przegląd PrzemyskiW 1911 roku w podprzemyskich Prałkowcach, osiedliło się siedmiu braci Bułgarów. Nosili nazwisko – nomen omen – Bałkański, takim mianem opisuje ich lokalna prasa. Od właściciela ziemskiego dr Feliksa Drużbackiego wydzierżawili kilka morgów ziemi, po czym urządzili gospodarstwo warzywne. Powstała w ten sposób konkurencja, gdyż Bułgarzy produkty swe sprzedawali nadzwyczaj tanio. Opierając się na zapiskach prasowych, można prześledzić, jak problem ten został (a właściwie nie został) rozwiązany, niestety nie obyło się bez rozlewu krwi.

Pierwszy rok pobytu braci Słowian minął spokojnie. W 1912 roku jednak zaczęło się szykanowanie bułgarskich przekupniów na przemyskim rynku. Policja zarzucała im, że zajmują zbyt wielką przestrzeń, prawie co dzień jakiś miejscowy sprzedawca wywoływał awanturę z przybyszami. Ci jednak ignorowali zaczepki i nawet rozwinęli interes – zaczęli wyjeżdżać w poszukiwaniu nabywców aż do Jarosławia i Radymna.

Jedna z takich eskapad zakończyła się tragicznie. W nocy z 25 na 26 sierpnia 1912 r. Christo Nikołow Bałkański z bratem Stefanem i niejakim Pełkiem Atanasowem pojechali na targ do Radymna. Gdy sprzedawali swe produkty, w pewnej chwili zaczęły kręcić się wokół ich wozu podejrzane typy, doszło do sprzeczki, jeden z napastników, pijany, „kołem” uderzył Christo w głowę. Rannego odwieziono do szpitala w Jarosławiu, gdzie po kilku dniach zmarł, jak podaje „Przegląd Przemyski” – „wśród strasznych męczarni”. Wcześniej jednak, w chwili przytomności, zeznał, jakie było tło zajścia. Z jego opowieści wynika, że to konkurencja wynajęła trzech rzezimieszków celem dania nauczki niechcianym gościom z południa Europy. Żandarmeria odszukała i schwytała sprawcę śmiertelnego pobicia, pozostałych dwóch przestępców nie udało się znaleźć. Mordercą okazał się znany radymniański awanturnik Stanisław Lis, który aresztowany i odstawiony do przemyskiego wiezienia, w przesłuchaniu potwierdził, że został wynajęty. Rozpoczął się proces. Zeznania Lisa, świadków i przedśmiertna opowieść Christo pozwoliły zrekonstruować przebieg zajścia: Lis, który na placu targowym w Radymnie zaczepił Bułgara, to – jak zanotowano w kronikach policyjnych – mężczyzna w średnim wieku, z zawodu kowal, żonaty. Zanim jeszcze rozpoczęła się zwada, zażądał od Christo zapałek, by zapalić papierosa. Otrzymawszy pudełko, nie oddał go. Wywiązała się awantura, w końcu Lis zapałki oddał. Jednak oddalając się od wozu Bułgarów skradł główkę kapusty, więc sprzeczka rozgorzała na nowo. Lis w końcu kapustę zwrócił, ale na odchodnym trzy razy uderzył Christo w głowę, co skutkowało pęknięciem czaszki i zgonem po kilku dniach.

Lisa bronił przemyski adwokat, dr Peiper. Prasa podała, że chociaż wygłosił wspaniałą mowę obrończą, sędziowie przysięgli uznali winę sprawcy zbrodni. W rezultacie trybunał pod przewodnictwem Lityńskiego, z udziałem Grochowicza i Ziemby, skazał Stanisława Lisa na trzy i pół roku ciężkiego więzienia. Niestety gazety milczą, czy inicjatorzy zbrodni zostali schwytani i osądzeni.

Przegląd PrzemyskiW mieście rozpoczęła się polemika. Przemyscy ogrodnicy, dotychczas jedyni sprzedawcy jarzyn na lokalnym rynku, przekonywali, że z chwilą osiedlenia się Bułgarów w Prałkowcach ich dochody znacznie zmalały. Bułgarzy bowiem, co wyszło na korzyść konsumentom, obniżyli tak bardzo ceny, iż miejscowi handlarze nie mogli sprostać konkurencji. Stąd, jak podawali lokalni przekupnie, częste starcia z rywalami.

Bezlitosna walka o byt zmusiła Bułgarów, by mimo wszystko, w kilka dni po śmierci jednego z braci, ponownie wyjść na rynek. Znowu wybuchła scysja – jeden z przemyskich sprzedawców, Bobrowicz po pijanemu zaczął protestować przeciw konkurentom.

Za imigrantami ujął się narodowo-katolicki „Przegląd Przemyski”. Dziennikarz relacjonował: „Wszędzie na świecie zwalcza się drożyznę, my idziemy dalej i zwalczamy… taniość. (…) Wystarczyło, by jeden artykuł troszkę potaniał, a już zaczęła się akcya ku jego podrożeniu. (…) Poszło o taniość jarzyn, za które płaciło się dotychczas wprost niesłychane sumy. Tymczasem osiedlili się pod miastem Bułgarzy, zasadzili większą przestrzeń jarzyną i zaczęli ją niedawno sprzedawać na Rynku. Nie spodobało się to w pierwszym rzędzie policyi miejskiej. Szykanowała ich o zabieranie za wielkiej przestrzeni, o niezliczone drobiazgi i… wreszcie dała spokój. Teraz znowu wmieszali się w sprawę przekupnie jarzyn i zaczęli Bułgarom robić na złość. (…) Dziś rano np. stanął przed nimi z koszem jarzyn jakiś niezgorzej pijany Bobrowicz i awanturował się tak długo, aż go wreszcie policya z Rynku usunąć musiała”.

Urażony Bobrowicz, powołując się na prawo prasowe (miał zapewne wykształconego doradcę) 3 września 1912 r. wysłał do redakcji protest. W swym nieskładnym piśmie opublikowanym 25 września zarzucił służbom miejskim, że popierają Bułgarów: „Bułgarzy sprzedają pod ochroną policyi, bo stoi po dwóch policyantów przy nich, którzy wszelkie przeszkody usuwają” oraz wyjaśnił, że ,,nieprawdą jest, jakoby Bobrowicz był pijany”. Odnośnie do awantury, którą wywołał, stwierdził, że przemawiały przez niego „rozpacz i żal” oraz głód, gdyż, jak nadmienił, „od 24 godzin nic nie jadł, a przyczyna tego jest, że nie może zbyć swych towarów przez konkurecyę Bułgarów, gdzie tyle lat mógł w Przemyślu egzystować”. Dodał, że „to najlepiej mogą potwierdzić urzędnicy z magistratu, przed którymi łzy wylewał”. Na zakończenie stwierdził: „…nic w tem dziwnego, że wszyscy producenci jak i przekupnie występują przeciw zalewowi jarzyn bułgarskich, skoro nasze produkta marnieją, a nam grozi nędza i głód”.

Nadmienić należy, że gazeta postarała się zaprezentować też racje drugiej strony. Opublikowano anonimowy list, którego autor podkreślał, że zbyt tanie produkty rujnują byt i tak ubogich przemyskich przekupniów i przekupek. Autor pisał: „Znajdują się między niemi wdowy po służbie miejskiej, które pobierają po kilka koron miesięcznie, a ażeby uczciwie wyżyć trudnią się zakupem jarzyn od włościan, które zbywają na rynku. Posiadają tak wielki majątek, że jeżeli która umrze, to urządzają składkę na jej pogrzeb. Czyż wypada im i ten uczciwy zarobek wydrzeć? A tak się niestety dzieje. Zjechali do Przemyśla poddani bułgarscy i wynajęli w Prałkowcach większy kawał gruntu, i to są właśnie sprawcy, którzy wydzierają tym biedakom pożałowania godny kawałek chleba przez nawał swoich jarzyn”.

Obrońcy przemyskich sprzedawców mieli też za złe szczególnie Feliksowi Drużbackiemu, właścicielowi prałkowieckich dóbr, że w sytuacji, gdy inni posiadacze odmówili Bułgarom dzierżawy, on, chociaż należy do Towarzystwa Wspierania Ubogich, wyrządził rodakom krzywdę wynajmując ziemię cudzoziemcom. Nikt nie kojarzył, że równocześnie do Zachodniej Europy i Ameryki trwa wielka emigracja galicyjskich chłopów i robotników, którzy tam, daleko od rodzinnego kraju znajdują się w warunkach podobnych do sytuacji braci Bałkańskich.

Nie udało się zbadać, jak zakończyła się polska przygoda Bułgarów. Przemyskie gazety milczą o ich dalszych losach. W dwa lata później wybuchła wojna, nastąpiło oblężenie Przemyśla, przez miasto przetoczyła się nawała wojenna, armie zrównały z ziemią sąsiadujące wioski, szczególnie ucierpiały Prałkowce. Oblężeniem Przemyśla dowodził rosyjski generał bułgarskiego pochodzenia Radko Ruskov Dimitriew. Upadły Austro-Węgry, odrodziła się Polska. Ubóstwo pozostało.

W dzisiejszych Prałkowcach nikt nie pamięta o siedmiu braciach, którzy za chlebem, w poszukiwaniu lepszego życia przywędrowali z Bałkanów. Jednak, gdy wielu Polaków teraz, w tym samym celu wyrusza do Hiszpanii, Grecji czy Anglii w poszukiwaniu pracy, trzeba uzmysłowić sobie aktualność opowieści o Bułgarach z 1912 roku na przemyskim rynku.

Bez wątpienia casus braci Bałkańskich ma znaczenie dla poznania życia społecznego Przemyśla z początków XX w. i jest interesującym przyczynkiem do dziejów miasta.

ADDENDUM

Przy okazji opowieści o Bułgarach z Prałkowiec warto zaprezentować kilka dodatkowych informacji o wiosce i tamtejszych obywatelach, bowiem w przeciwnym razie materiały te, ukryte na bibliotecznych regałach, prawdopodobnie nigdy nie dotrą do czytelnika. Wiadomości te naświetlają atmosferę podmiejskiej społeczności i pozwalają wczuć się w klimat, w jakim rozegrała się opisywana sensacja.

Na początek – informacje o wsi Prałkowce według Słownika geograficznego królestwa polskiego i innych krajów słowiańskich. Dane pochodzą z lat 80. XIX w., lecz odzwierciedlają w dużym stopniu sytuację wsi również z lat „afery bułgarskiej”.

Z kolei o kwestiach rolniczych, którymi żyły Prałkowce, można dowiedzieć się z Księgi pamiątkowej Kółka Rolniczego w Pralkowcach. Organizacja ta istniała we wsi od dawna, natomiast 13 września 1903 r. dokonano w Prałkowcach poświęcenia „kamienia węgielnego pod nowo budujący się dom murowany, w którym mieścić się będzie sklep chrześcijański, trafika i czytelnia Towarzystwa Szkoły Ludowej koła Pań z Przemyśla, założona przy kółku rołniczem w roku ubiegłym. (…) Licznie zebrała się inteligencya, którą reprezentowali: WPani W. Tarnowska, żona posła seymowego z Przemyśla, jako sekretarka T. S. L w Przemyślu, WPan Dr. Feliks Drużbacki, właściciel dóbr Prałkowce, jako delegat Zarządu głównego Towarzystwa Kółek rolniczych we Lwowie, Państwo Juszyńscy z córką, Węglińscy, Hnatkiewicze, Wilkowie i bardzo wiele innych”.

Taki wpis znajduje się w Księdze pod datą 13 września 1903.

Niestety tak chwalebnie rozpoczęta działalność po kilku latach straciła impet i zapis pod datą 15 lutego 1912 (rok sprawy Bułgarów) jest bardzo pesymistyczny: „Od lat siedmiu karty pamiętnika nie zapisane. Lecz się dziwić temu nie można, bo w latach tych nie zdarzyło się w kółku nic godnego zanotowania, kółko nie postąpiło wcale naprzód, przeciwnie może się nawet cofnęło (…)…kiedy się lepiej przypatrzymy, niestety przekonamy się, że nie mamy się czego cieszyć, bo kółkowi (sic) wiele jeszcze brakuje do tego, aby cel swój osiągnęło”.

Rzeczywiście nie należy się dziwić, że we wsi ogarniętej marazmem, prężni, pracowici Bułgarzy osiągnęli sukces handlowy, czym wzbudzili zazdrość konkurentów.

Prałkowce

rus. Prałkiwci, wieś, powiat przemyski, 4 km na południowy zachód od sądu powiatowego, stacya kolejowa, urząd pocztowy w Przemyślu. Na północny zachód i północ leży Ostrów, na wschód Kruhel Mały, na południowy wschód Kruhel Wielki i Wituszyńce, na południowy zachód Rokszyce, na zachód Nahurczany. Wzdłuż granicy północnej płynie San, od zachodu na wschód łukiem na północ wygiętym i przyjmuje w obrębie wsi dopływ od prawego brzegu. Zabudowania wiejskie leżą na północnej stronie obszaru, na wysokości 240 m. Na północnym zachodzie leży las „Długie”, 403-407 m wzniesienia. Grupa domów „Na Dołhim” leży w środku obszaru. Własność większa (Feliks Drużbacki) ma roli ornej 189, łąk i ogrodów 48, pastwisk 30, lasu 712 morgów, własność mniejsza – roli ornej 174, łąk i ogrodów 27, pastwisk 26 morgów. W 1880 r. było 60 domów 376 mieszkańców w gminie, 10 domostw, 90 mieszkańców na obszarze dworskim; 155 rzymskich katolików, 285 grekokatolików, 26 izraelitów, 176 Polaków, 287 Rusinów. Parafia rzymskokatolicka w Przemyślu, greckokatolicka w miejscu, dekanat i dyecezya przemyska. Do parafii należy Kruhel Wielki i Kruhel Mały. We wsi jest cerkiew drewniana przez Eustachego Drużbackiego w r. 1842 postawiona. Przy gościńcu sanockim za Prałkowcami występuje w kamieniołomie szary, nieco bitumiczny piaskowiec ze znacznem lepiszczem wapiennem. Skała ta zawiera liczne odciski i skorupy ammonitów. Ta obecność ammonitów wskazuje, iż jest to najstarszy horyzont kredowy, mianowicie neokom.

Tak natomiast pisze o Prałkowcach Mieczysław Orłowicz, autor jednego z najlepszych przewodników po Przemyślu i okolicach:

„…dochodzimy do wsi Prałkowce, której nazwa stała się głośną na całym świecie dzięki znajdującemu się na zachód od wsi, na górze fortowi. Rosyanie bronili się tu rozpaczliwie od połowy maja do drugiego czerwca 1915 przed atakującymi od zachodu wojskami niemieckimi i austryacko-węgierskimi, a po upadku fortu opuścili Przemyśl. Przy zdobyciu tego fortu wsławił się szczególnie 45 (sanocki) pułk piechoty. Do dziś dziury w ziemi od wybuchu granatów, za kopy i zasieki, na pół zburzony fort i liczne na stokach i grzbiecie góry rozproszone groby wojskowe świadczą o ubiegłych walkach”.

Bibliografia

  • Księga Adresowa Polski 1929, s. 755, hasło Prałkowce
  • Księga pamiątkowa Kółka Rolniczego w Prałkowcach, rkp. w Bibliotece Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, nr inw. 23 610
  • M. Orłowicz, Przewodnik po Przemyślu, Przemyśl 1917, s. 103-104
  • „Przegląd Przemyski”, 53/1912, s. 3
  • „Przegląd Przemyski”, 54/1912, s. 4-5
  • „Przegląd Przemyski”, 60/1912, s. 5
  • „Przegląd Przemyski”, 76/1912, s. 2-3
  • Słownik geograficzny królestwa polskiego i innych krajów słowiańskich, t. IX, Warszawa 1888, s. 17, hasło Prałkowce

Kodowanie i design: Michał Krzemiński na bazie projektu stworzonego przez S'Sense

Skip to content