„Węgierski świat w Przemyślu”
Opracowanie i tłumaczenie z języka węgierskiego
Tomasz Pomykacz – Biblioteka Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej
22 marca mija kolejna rocznica upadku Twierdzy Przemyśl. Z tej okazji pragniemy przedstawić tłumaczenie artykułu wstępnego pt. „Węgierski świat w Przemyślu”, zamieszczonego 19 marca 1915 roku w „Tábori Ujság” – dzienniku, który po węgierskim ukazywał się w Przemyślu od 4 października 1914 roku. Tekst, pióra redaktora naczelnego „Tabori Ujság”, prawnika z Egeru, Kálmána Molnára, w Przemyślu służącego jako porucznik rezerwy w 5 Pułku Piechoty Honwedu, został napisany w specyficznym momencie. 19 marca miała miejsce nieudana próba przebicia się z rosyjskiego okrążenia załogi Twierdzy. Upadek Twierdzy był nieunikniony i tekst został napisany w przeświadczeniu nieuchronności końca walk o Twierdzę i kresu pobytu w mieście kilkudziesięciotysięcznej grupy żołnierzy węgierskich, którzy w ciągu pół roku stworzyli swoisty „węgierski świat w Przemyślu”. Jego patetyczny i wzniosły ton, nie wolny od pewnych przejaskrawień i wyolbrzymień odzwierciedlał emocjonalny i psychiczny stan ludzi przez kilka miesięcy odciętych od najbliższych; stojącym w obliczu klęski miał dodać otuchy u progu trudów i cierpień niewoli, jaką spędzić mieli w głębi Rosji.
Aczkolwiek w artykule nie podano nazwisk, bez trudu możemy zidentyfikować wspomnianych w nim autorów tomików wierszy: Gézę Gyóniego („Na polskich polach, przy obozowym ognisku”) czy Károlya Lovasa („Bożonarodzeniowy ogień na granicy”), a także rzeźbiarza Szilárda Sződyego, autora m.in. serii plakietek przedstawiających podobizny dowódców garnizonu twierdzy.
Dziennik „Tábori Ujság” oraz inne tytuły z okresu walk o Twierdzę Przemyśl („Kriegsnachrichten/Wiadomości Wojenne”, „Ziemia Przemyska”) dostępne są w zbiorach Biblioteki Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.
„Węgierski świat w Przemyślu”
Artykuł wstępny w „Tábori Ujság” („Gazecie Polowej”), nr 139 z 19 marca 1915 r.
Napisał dr Kálmán Molnár.
Mija właśnie pół roku, od czasu gdy broniące twierdzy oddziały po wyczerpujących, krwawych walkach wkroczyły do Przemyśla. Mija właśnie pół roku, od kiedy morze wroga szaleje wokół naszej twierdzy, której my – odcięci od naszych bliskich – z niezłomną wiernością naszemu królowi, z patriotycznym poświęceniem i węgierską walecznością bronimy przed przeważającymi siłami nieprzyjaciela.
Z tego, czego dokonały dotąd węgierskie oddziały w obronie Przemyśla – cokolwiek przyniesie przyszłość – możemy być dumni, dumny z tego może być każdy Węgier.
Historia zapisze i doceni służbę węgierskich oddziałów. Odnotuje, że wszystkie rosyjskie próby szturmu rozbiły się o węgierską dzielność i czujność, o nie znoszącą wątpliwości niewzruszoną węgierską wierność. Odnotuje, że ofiary bezwzględnego nieprzyjaciela były za małe, by odebrać Węgrom Twierdzę Przemyśl.
Wśród niezmierzonych walk oto już pół roku przebywamy w tym mieście, w tej twierdzy – znających Węgrów od wieków – dokąd przywiódł nas patriotyczny obowiązek. I od pół roku niejako odradza się historyczna przeszłość – istnieje węgierski świat w Przemyślu.
Wśród masy obrońców węgierskość stoi w centrum wydarzeń.
Nie pozostawiające nieprzyjaciela w spokoju wypady oddziałów węgierskich jednomyślnie uważane są za wybitne przejawy wojennych działań załogi. Komendy idących w bój i wracających z walk oddziałów węgierskiego Honwedu i pospolitego ruszenia burzyły spokój cichych ulic. Każdy wracający oddział na nowo ozdabiany był odwiecznym węgierskim wieńcem laurowym. Każdego dnia węgierską chwałę głosili kronikarze, bardowie wielkich wydarzeń. Poza węgierskimi żołnierzami są tu także dziesiątki tysięcy godnych zaufania węgierskich robotników; są tu wszyscy zdolni do pracy przybyli z ukrytych w liściach akacji niezliczonych węgierskich wiosek. Prowadzą wyczerpujące prace fortyfikacyjne na przedpolach, a padające między nimi nieprzyjacielskie salwy nie przeszkadzają w ciężkiej pracy nieznającym strachu, zachowującym zimną krew synom Wielkiej Niziny Węgierskiej. Każdy węgierski robotnik jest jednocześnie żołnierzem o bohaterskim sercu.
W półmroku fortów i punktów oporu, w wilgotnych, zimnych ziemiankach, jak również na deptakach, w kawiarniach, salach koncertowych i kinach, wszędzie docierają do naszych uszu węgierskie słowa i węgierskie rozmowy. Na korso pozłacane dolmany junackich węgierskich huzarów napotykają na roziskrzone spojrzenia polskich dziewcząt.
W niedziele w świątyniach wszystkich wyznań Słowo Boże w języku węgierskim wzmacnia duchowo węgierskich żołnierzy, a potem na rynku orkiestra honwedów z Segedyna programem muzycznym zachwyca wdzięczną miejską publiczność.
Na rogach ulic plakaty węgierskie afisze ogłaszają koncerty charytatywne węgierskich artystów, a przy dekorowaniu sali koncertowej uprzejmy komitet organizacyjny nie zapomina o węgierskich barwach i węgierskim godle. Również przejęta patriotycznym duchem publiczność na stojąco wysłuchuje – teraz szczególnie przeżywanej – wspaniałego hymnu węgierskiego.
Szyldy z węgierskimi nazwami trafiły nad sklepy; wystawy sklepowe ze smakiem przystrojone są węgierskimi barwami, zewsząd rzucają się w oczy drobne tabliczki: „Tu mówi się po węgiersku”, „Tu są na składzie wszelkiego rodzaju druki wojskowe w języku węgierskim”, „Tu można dostać kalendarz w języku węgierskim” itp.
Trzystu zwinnych gazeciarzy przebiega każdy zakątek miasta i już z całkowicie węgierską wymową – choć jeszcze bez żywiołowego temperamentu węgierskich gazeciarzy – wykrzykuje „Tábori Ujság” – wydanie specjalne!”.
Niemałe literackie życie węgierskie rozwinęło się w tym polskim mieście. Wychodzi tu w ponad 5000 egzemplarzy węgierski dziennik „Tábori Ujság”, którego sprzedaż w ciągu czterech i pół miesiąca przyniosła ponad 5000 koron na fundusz wdów i sierot po poległych bohaterską śmiercią honwedach i żołnierzach pospolitego ruszenia.
Nakładem gazety ukazały się dwa tomiki wierszy. Wydany w nakładzie 10000 egzemplarzy przez jednego z naszych towarzyszy broni, pioniera, tomik wierszy pt. „Na polskich polach, przy obozowym ognisku” przyniósł 5000 koron przychodu na wspomniany wyżej cel dobroczynny. To rzadki sukces, na który w naszej ojczyźnie tęsknie patrzy niejeden znaczący poeta.
Również tomik innego naszego towarzysza broni, pt. „Bożonarodzeniowy ogień na granicy” pożądliwie rozchwycili czytelnicy głodni prac w języku węgierskim.
Węgiersko-polskie karty zaręczynowe zawiadamiają, że w czasie naszego pobytu w Przemyślu sympatia splotła także takie nici, które stałymi więzami wzmacniają tradycyjną przyjaźń polsko-węgierską.
…I gdy o zmierzchu w zadumie spacerujemy po opustoszałych brzegach srebrzystego Sanu, z przeciwległej strony, z Zasania melancholijne, a później dynamiczne węgierskie nuty niesie ku nam wieczorny wiatr….
Istnieje węgierski świat w Przemyślu!
Co tu z niego zostanie?
Marmurowa tablica, która nazwiska przemyskich bohaterów – długą listę węgierskich nazwisk – przekaże pamięci wdzięcznych potomnych. Podobizny, na których bohaterskich dowódców dzielnej załogi Przemyśla tu na miejscu sporządził węgierski artysta, nasz towarzysz broni. I te krzyże nagrobne z węgierskimi napisami, których tak wiele strzeże cichy przemyski cmentarz.
Dla nich – poległych bohaterską śmiercią naszych krewniaków oraz uwiecznionych chlubnymi czynami wojennymi ich imion – tu jest przyszłość! Ubóstwiona ich pamięć będzie wieczną relikwią Przemyśla, wieczną klamrą spajającą Przemyśl z węgierskością.
Dla nas żyjących – pozostaje mijająca teraźniejszość. Odchodzące w przeszłość szybko mijające dni… I pocieszająca świadomość z honorem wypełnionego obowiązku.
W tej świadomości broniący Przemyśla Węgrzy zawsze będą mogli dumnie spoglądać wstecz, na przeżyte, bogate w walki i cierpienia półrocze, gdy istniał węgierski świat w Przemyślu.