Muzeum Dzwonów i Fajek w przemyskiej Wieży Zegarowej. Zarys historii budynku cz. 1
Jedynym miejscem w Polsce, w którym dzwony i fajki są uhonorowane ekspozycjami muzealnymi, jest znajdujące się w przemyskiej Wieży Zegarowej Muzeum Dzwonów i Fajek, Oddział Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Oddział liczy prawie dwadzieścia lat, a o wystawach prezentowanych w nim napisano już sporo. Niewiele natomiast zwiedzający, zwłaszcza ci spoza Przemyśla, wiedzą o przeszłości budynku, w którym mieści się muzeum. Szkoda, gdyż jest to jedna z najbardziej malowniczych budowli w mieście. Przemyśl znany jest z kilku motywów architektonicznych, spopularyzowanych przez pocztówki lub albumy. To m.in. widok zamku przemyskiego, rynku, katedry łacińskiej, dworca kolejowego czy placu Na Bramie. Natomiast Wieża Zegarowa, pomimo swej malowniczości, nie stała się znakiem rozpoznawczym miasta nad Sanem. Nietypową i skomplikowaną historię budynku mieszczącego ekspozycje dzwonów i fajek bez wątpienia warto poznać.
Poniższy szkic ma na celu podanie w miarę wyczerpującej historii przemyskiej Wieży Zegarowej, ponadto —zapoznanie czytelnika z rezultatami kwerendy w przemyskiej prasie, dzięki którym można poznać nieznane dotychczas fakty z dziejów budynku, a także klimat społeczny, w jakim rozgrywały się poszczególne etapy historii Wieży. Autor starał się wzbogacić opowieść kilkoma dygresjami, spodziewając się osiągnąć dzięki temu tekst ciekawszy i zajmujący.
Trzydziestoośmiometrowa, murowana i otynkowana Wieża Zegarowa, zbudowana na planie kwadratu o zaokrąglonych narożnikach, znajduje się w starej części miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, w którym pryncypialna arteria Przemyśla — ulica Franciszkańska kończy się dochodząc do centralnego punktu miasta, zwanego, jakże oryginalnie, placem Na Bramie. Niestety, nieznane jest nazwisko architekta Wieży. Budynek składa się z trzech segmentów — kondygnacji, pod względem stylu reprezentuje późny barok. Jest budowlą ceglaną, o kamiennych fundamentach, z kondygnacją najwyższą nieco węższą od pozostałych. Narożniki wieży opięte są zdwojonymi pilastrami o głowicach kompozytowych’. W przyziemiu znajduje się recepcja muzeum, a w jej południowo-zachodniej ścianie — wejście na klatkę schodową. Schody prowadzące na nią z parteru architekt zdołał ukryć w zewnętrznym murze, grubym na ponad 2 m. Parcela, na której stoi Wieża, stanowiła niegdyś niemalże kraniec zabudowy miasta, nieopodal biegły mury obronne, a w miejscu placu Na Bramie wznosiła się brama Lwowska. Po prawej stronie końcowego odcinka ulicy Franciszkańskiej teren znacznie wznosi się, tworząc malowniczy zakątek, którego najważniejszą częścią jest ulica Władycze, ta nazwa — pierwotnie określająca cały kwartał zabudowy i wywodząca się z czasów pierwszej Rzeczypospolitej, kiedy zbocze wzgórza rozciągającego się na południe od ulicy Franciszkańskiej stanowiło posesję władyków (biskupów) obrządku wschodniego, najpierw prawosławnych, później unickich — stanowi interesujący zabytek języka. W 1550 roku przemyski biskup prawosławny, Antoni Radyłowski otrzymał od króla Zygmunta Augusta przywilej zabudowania tej dzielnicy, dotychczas pustej, pod warunkiem utrzymywania w należytym stanie przyległego odcinka murów miejskich. W rezultacie wszystkie domy w tej części miasta powstały na gruncie biskupim i z tego tytułu ich właściciele aż do połowy XIX w. opłacali biskupom lub kapitule ruskiej czynsz dzierżawny. Pnące się ku szczytowi wzniesienia Władycze, jeszcze sto lat temu przez mieszkańców dzielone na Władycze Dolne i Władycze Górne, w XIX w. było dzielnicą, w której na stancjach mieszkali „studenci”, jak wtedy nazywano uczniów gimnazjum. Godzi się wspomnieć, że w czasach swej burzliwej i nie obfitującej w sukcesy edukacji mieszkał tam słynny malarz Julian Falat.
Na Dolnym Władyczu do końca XVIII w. wznosiła się katedralna cerkiew pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, zbudowana za czasów wspomnianego bp. A. Radyłowskiego w latach 1540 — 1581, pierwotnie prawosławna, potem — unicka, obok, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, rozpościerał się cerkiewny cmentarz. Gdy cerkiew zaczęła chylić się ku ruinie, przemyski biskup unicki (greckokatolicki), Atanazy Szeptycki w dwa lata po pierwszym rozbiorze Polski, już w czasach administracji austriackiej, w roku 1775 rozpoczął starania o budowę nowej świątyni. Najpierw na północnym skrawku parceli cmentarnej, sąsiadującej z cerkwią, wybudował od podstaw dzwonnicę. Dokumenty wspominają o projekcie zaangażowania do prac doświadczonego i niedrogiego (dniówka 1,08 zł) mistrza murarskiego z niedalekiego Dobromila. Budowa trwała dwa lata i zakończyła się w roku 1777. Warto wspomnieć, że Wieża — dzwonnica obok wieży katedry łacińskiej była najwyższą budowlą ówczesnego Przemyśla. Jak podaje A. Dobrzański, XIX-wieczny autor opisu Przemyśla, nad wejściem do dzwonnicy znajdowała się następująca inskrypcja: „Kto idzie, niech stanie przed bramą Janową, Aby się z grzechu obmył wodą Chrzcicielową, Którą jest trąd zgładzony człowieka każdego, Na znak z Bogiem prawdziwym przymierza wiecznego”. Istnieje przypuszczenie, że autorem napisu nad wejściem do Wieży był Mikołaj Tereiński (1723 — 1790), domorosły lokalny poeta i malarze, poczmistrz Jego Królewskiej Mości w Przemyślu, pod koniec życia proboszcz unickiej parafii w podprzemyskiej wsi Przekopana. G. Lakota informuje, że w roku 1832 inskrypcja z woli magistratu została pokryta tynkiem. Następca bp. A. Szeptyckiego, Maksymilian Ryłło otrzymawszy od cesarzowej Austrii, Marii Teresy obietnicę 40 tys. złotych reńskich na budowę zupełnie nowej katedry, polecił rozebranie starej, co nastąpiło w roku 1780. Z kolei sukcesor na tronie wiedeńskim, cesarz Józef I wstrzymał się z wypłatą przyobiecanej kwoty, w zamian oferując biskupstwu na katedrę do wyboru opróżnione po kasacie zakonów trzy przemyskie kościoły: dominikanów, jezuitów i karmelitów. Rzekomo ze względu na dominujące nad miastem położenie bp Ryłło wybrał kościół karmelitów. Cmentarz, na skraju którego wznosiła się Wieża, po zarzuceniu projektu budowy nowej cerkwi, pozostał nie użytkowany, droga nań wiodła właśnie przez wieżę pełniącą funkcję bramy. Jedne drzwi znajdowały się w miejscu, w którym i obecnie jest wejście, drugie — naprzeciw, w ścianie. Wieża przez pewien czas pełniła rolę dzwonnicy — w latach 1777 —1785 wisiał w niej odlany jeszcze w roku 1685 dzwon Jan Chrzciciel. G. Łakota podaje dość dokładną jego historię: „Dzwon „Jan Chrzciciel” (Ivan Chri.stiter), odlany w roku 1685 za rządów biskupa przemyskiego Innocentego Winnickiego (7679 —1700), w latach 1777 — 1785 wisiał w murowanej dzwonnicy przy starej katedrze, skąd przeniesiono go do drewnianej dzwonnicy obok obecnej katedry [czyli kościoła karmelitów — przyp. mój A. S.], gdzie w roku 1797 w Wielki Czwartek rozbił się. Dopiero w roku 1825 staraniem bp. Śnigurskiego został przelany z dodatkiem dwóch cetnarów nowego materiału. 26 V 1836 r. bp Śnigurski wydał zarządzenie i instrukcję nr 1412 odnoszące się do używania dzwonu „Jan Chrzciciel”. W listach do kapituły i jej kustosza o. Polańskiego postano-wił, te ze względu na pamięć historii, fakt rozbicia się dzwonu i jego przelanie za staraniem i znacznym wydatkiem ordynariatu biskupstwa celem upiększenia katedry, dzwon ma odtąd nazywać się „dzwonem biskupim”, a jego używanie będzie w dyspozycji kustosza kapituły (nie proboszcza) według załączonej instrukcji. Instrukcja ta mówi: 1. Wielki dzwon „Jan Chrzciciel” przy przemyskiej cerkwi katedralnej, zwany „dzwonem biskupim” podlega zarządowi kustosza, 2. Opłata za jedno dzwonienie na życzenie osoby postronnej ustanowiona jest na 1 czerwony złoty […] wpłacany do kasy kapituły, 3. Zezwala się używać dzwonu za mniejszą kwotę albo bezpłatnie wyłącznie, jeśli zezwoli na to biskup lub jego oficjał. W 1846 r. dzwon znacząco się szczerbił i stracił wiele ze swego głosu. W 1854 r. za rządów bp. Grzegorza Jachimowicza został przelany ponownie celem zwiększenia jego wagi i od 1857 r. dzwonił swym potężnym głosem aż do roku 1916. Mimo starań kapituły, władze austriackie zarekwirowały dzwon w czasie wojny światowej na materiał wojenny. Ostatni raz dzwonił 21 IX na święto Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy. 26 IX po trzydniowych pracach żołnierze zdjęli go ku wielkiemu żalowi wiernych, a 2 X został wywieziony samochodem ciężarowym. — Ważył 3240 kg, średnicę miał 167 cm, wysokość — 140 cm. Dokoła dzwonu biegł napis z księgi proroka Jeremiasza: „Słuchajcie głosu Pana, Boga waszego; wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił przeciw wam”(26. 13). Z obu stron miał krótką historię swego pierwszego wylewu oraz pierwszego i drugiego przetopienia. Drugi raz przelał go Jan Jaroszewski z Lubaczowa” (tłumaczenie — A. S.).
Już jutro ciąg dalszy opowieści…
Antoni Sarkady – kustosz w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej