Z albumu Adama Wysockiego Przemyśl i przemyślanie cz. 1 „Iwanek”
(Zbigniew Grochowski, Wspomnienie o Adamie Wysockim, „Życie Przemyskie” 1968)
[…] wrażliwy na piękno w każdym jego przejawie […]. Szukał prawdy, o życiu i ludziach. Jeśli się angażował, to całym sobą. Inaczej nie umiał.
Adam Wysocki był jednym z tych twórców, którzy w swoich pracach w sposób bardziej lub mniej zamierzony zapisywali historię miasta i jego mieszkańców. Oprócz tego, że był mistrzem doskonałej fotografii portretowej, wykonywanej w atelier, gdzie był czas na stylizację, upozowanie, a mniej miejsca i czasu na przypadek, Wysocki był również mistrzem zdjęć dokumentalnych, utrwalających życie, które toczyło się wokół. Wychodził z aparatem na ulice, w plener, fotografował różnego rodzaju uroczystości czy spotkania towarzyskie. Są to ujęcia spontaniczne, tętniące życiem, naturalnością, i chociaż czasem nieostre, poruszone, to rozczulająco prawdziwe. Takie są kompozycje z jarmarku „Iwanek”, zorganizowanego około 7 lipca 1938 roku na przemyskim Rynku. W zbiorach Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej znajdują się jedynie negatywy tych ujęć. Fotografie prawdopodobnie nigdy nie były publikowane ani pokazywane szerszej publiczności. Do celów wystawy z oryginalnych klisz (6 x 6 cm) wykonaliśmy metodą cyfrową odbitki o wymiarach 30 x 30 cm, dzięki temu uwydatniły się walory fotografii i powstała możliwość przyjrzenia się detalom.
Adam Wysocki urodził się 28 III 1886 roku w Radziechowie (obecnie na Ukrainie) jako syn Feliksa Wysockiego, nauczyciela szkół ludowych, i Władysławy z Żurowskich. Po śmierci ojca matka z dziećmi przeniosła się do Przemyśla (zamieszkała w neogotyckiej, nieistniejącej już willi „Jagiełło” należącej do rodziny Skarżyńskich przy ulicy Sienkiewicza 7), gdzie przyszły fotograf uczęszczał do gimnazjum i w 1906 roku zdał egzamin dojrzałości. W 1900 roku, mając 14 lat, rozpoczął pracę w atelier fotograficznym Bernarda Hennera przy ulicy Mickiewicza 6. Początkowo wykonywał retusze fotografii, a przy okazji zgłębiał tajniki fotografowania, owej sztuki „rysowania za pomocą światła”. Jednak nie tylko fotografia zaprzątała głowę młodego Wysockiego. Jego pasją były też maszyny i teatr. Po maturze studiował budowę maszyn w Szkole Politechnicznej we Lwowie i Akademii Handlowej w Wiedniu. Jednocześnie od 1908 roku był związany z przemyskim teatrem „Fredreum” jako aktor, reżyser, autor i tłumacz sztuk, a później także jako fotograf teatralny (od 1910 do 1947 roku prowadził „Pamiętnik teatralny”, zapisując w nim istotne wydarzenia z życia „Fredreum”).
Od ukończenia studiów aż do 1926 roku życie zawodowe Adama Wysockiego było związane z jego wykształceniem. Pracował jako urzędnik techniczny i administracyjny w przedsiębiorstwach budowlanych w Galicji. Obejmując różne funkcje nabierał doświadczenia i piął się po szczeblach kariery. W 1918 roku otrzymał stanowisko kierownika sekcji budowlanej w Ekspozyturze Budowlanej w Przemyślu. Dwa lata później porzucił tę posadę podejmując pracę jako sekretarz w Towarzystwie Agrarno-Osadniczym we Lwowie. Pomimo obowiązków zawodowych utrzymywał kontakt z Bernardem Hennerem, swym pierwszym pracodawcą i nauczycielem fotografii. Równocześnie sporo fotografował amatorsko. 2 lutego 1926 roku Bernard Henner zmarł. Był to moment przełomowy w zawodowej biografii Adama Wysockiego. Postanowił poświęcić się fotografii. Można domniemywać, że gdyby nie śmierć Bernarda Hennera, kariera zawodowa Adama Wysockiego potoczyłaby się starym torem. Wysocki zrezygnował z dotychczasowej pracy i podjął starania o uzyskanie pozwolenia na samodzielne wykonywanie profesji swego mistrza. Być może przymierzał się do tego kroku już wcześniej, bowiem jeszcze w czerwcu 1923 roku kupił od Hennera (gdy ten miał 80 lat) wyposażenie całego studia przy ulicy Mickiewicza 6. Ostatecznie 10 listopada 1926 roku Adam Wysocki otrzymał od starostwa przemyskiego kartę rzemieślniczą. Od tego czasu zawodowo związany był już tylko z fotografią.
Swej pasji do maszyn jednak nigdy nie porzucił. Oprócz pracy w atelier fotograficznym i czynnej działalności w „Fredreum” oddawał się wieczorami konstruowaniu „silnika spalinowego z wirującymi tłokami”. Niestety, zmarł 25 stycznia 1966 roku i nie zdążył odebrać patentu wynalazcy na silnik (decyzja Urzędu z 8 V 1967).
Iwanek
(Grażyna Stojak, Z albumu Adama Wysockiego, 2006)
[…] można kochać piękno w życiu tak zwyczajnie, we wszystkich jego przejawach i cieszyć się samym jego utrwalaniem w fotografii.
Zaprezentowane na wystawie fotografie są ilustracją być może ostatniego lub jednego z ostatnich „iwankowych” jarmarków w Przemyślu. Jarmarki te były związane z obchodami narodzin świętego Jana (Iwana) Chrzciciela. Święto to w kalendarzu wschodnim przypada na dzień 24 czerwca, co w kalendarzu gregoriańskim odpowiada dacie 7 lipca. Wtedy, na początku lipca, organizowano jarmark zwany „Iwankiem”.
Jak wiadomo, obchodom bazującym na chrześcijańskich tradycjach w odniesieniu do rytu łacińskiego towarzyszyły ludowe zwyczaje i zabawy, tu warto wspomnieć o sobótce nocy świętojańskiej lub kupalnocce. Jeśli chodzi o analogiczne zabawy na naszym terenie w kontekście obrządku wschodniego, organizowane w społeczności ukraińskiej odpowiednikiem nocy świętojańskiej lub kupalnocki jest nicz na Iwana Kupała (Noc Iwana Kupały).
Obecnie nazwa „Iwanek” całkowicie znikła z pamięci mieszkańców Przemyśla. Ostatnie znalezione przez autorkę źródło (poza fotografiami Adama Wysockiego) pochodzi z 1936 roku.
(„Wiadomości Przemyskie”, 12 VII 1936)
„Iwanek” pod magistratem. Przez cały rok oczekiwany jarmark „iwankowy” zawitał na rynek w całej okazałości swych tradycyjnych i malowanych krytych straganów, na których przekupnie poukładali rozmaite towary, począwszy od barwionych obwarzanków a kończąc na literaturze religijnej i popularno-klerykalnych broszurach.
Moc ludu okolicznego zaległo rynek, aby pogadać, coś niecoś oglądnąć, potargować, czasem jakąś drobnostkę kupić. […]
Ten barwny opis jarmarku mógłby dotyczyć też tego, z 1938 roku, udokumentowanego przez Adama Wysockiego. Jednak mimo kwiecistego języka, pod koniec wypowiedzi daje się wyczuć wyraźnie lekceważący ton:
(„Wiadomości Przemyskie”, 12 VII 1936)
Cały „Iwanek” […] mógłby bez ujmy i uszczerbku odbywać się np. nieco dalej od rynku. Bo i za cóż ta kara?
Jarmark „iwankowy” nie był atrakcyjny dla mieszkańców Przemyśla już wcześniej, w 1929 roku, gdy był w prasie ostro krytykowany:
(„Ziemia Przemyska”, 13 VII 1929)
Trzeba z tem skończyć. Każdego roku w okresie tzw. „iwanka” śródmieście nasze zamienia się w jarmarczny plac pełny nieestetycznych budek i namiotów, które czynią z Przemyśla obraz ostatniej dziury prowincjonalnej. Twierdzimy, że na przyszłość należy temu zapobiec. „Iwanek” całkiem dobrze może się odbywać, albo za miastem, albo też na któremś z przedmieść.
Natomiast bez mała pół wieku wcześniej, w 1889 roku, z nostalgią wspominano na łamach „Gazety Przemyskiej” wielki, zdaje się kilkudniowy jarmark, oczekiwany z utęsknieniem cały rok, który z nastaniem epoki kolei w Przemyślu stracił na znaczeniu.
(„Gazeta Przemyska”, 7 VII 1889)
Iwanek, jarmark tradycyjny, drogi każdemu Przemyślaninowi wspomnieniem lat dziecinnych, kiedy to jeszcze chodziło się do szkoły i liczyło od Iwanka z gorączkową niecierpliwością dnie i godziny dzielące od złotych chwil wakacyjnych – upada. Z budową koleji, rozszerzeniem sieci żelaznej po całym kraju, zaopatruje się nawet najmniejsza mieścina wprost u źródła w swoje potrzeby, a mieszkańcy przyległych Przemyślowi miejscowości nie potrzebują już więcej na Iwanka zjeżdżać do nas. Hej, hej, gdzie te czasy, jak kilka dni już przed Iwankiem napływała tłumnie ludność do miasta. Domy zajezdne nie mogły pomieścić gości. Za Sanem, na Targowicy, przed ruską katedrą, na ulicy Franciszkańskiej koczowano i sypiano na wolnem powietrzu w ciepłe noce lipcowe. W rynku stały niezliczone kramy, zaopatrzone obficie w przeróżny towar łokciowy, krasne chusty, barwne wstążki, korale, pierścionki, błyskotki, obrazki, książki do nabożeństwa, zabawki i figle. Przed kramami w zwartych szeregach wystawały całymi dniami hoże dziewuchy i dziarskie parobczaki, kupując, targując, przeglądając, próbując, weseląc i radując się nabytkiem dla stroju, zabawy lub domowej potrzeby. Od świtu do nocy słychać było po mieście gwizdawki, przygrywki na fujarce i rzempolenie skrzypek. Młodzież szkolna w towarzystwie rodziców uwijała się po jarmarku i jeśli były widoki na dobrą klasę, wracała obładowana przeróżnymi darami. Aż ze Lwowa przybywali kupcy z towarem, szczególniej piernikarze. Należało do dobrego tonu między inteligencyą miasta kupować pierniki u sławnego Lewickiego. Gosposie i gospodarze znów przeglądali bydełko, nabywali kufry i skrzynie malowane w kwiaty, naczynia bednarskie, wyroby szklarskie, przyodziewek, kożuchy i barany. Dziś Iwanek zmalał do rozmiarów targu miejscowego, jest on tylko cieniem dawnego jarmarku, przypomnieniem przeszłości i zniknie z widowni, jak znikł Włoch domokrążca z jedwabnym towarem, brykarz, faktor hotelowy i bałaguła. Wiek XIX niweluje wszystko szybko.
Co ciekawe, ten sam tekst został opublikowany powtórnie kilka lat później w „Echu Przemyskim” (1897).
Zacytowane wyżej opisy obrazują, jak zmieniały się upodobania i nawyki mieszkańców Przemyśla. Kiedyś coroczny jarmark był okazją do nabycia niespotykanych na co dzień towarów (w lipcu można było kupić „kożuchy i barany”), a także miejscem, gdzie w dobrym tonie było pokazać się i kupić pierniki „u sławnego Lewickiego” ze Lwowa. W wieku XX stał się plebejską rozrywką, atrakcyjną być może jedynie dla niższych warstw społecznych i dzieci. Jednak mimo niepochlebnych wypowiedzi w prasie, wydaje się, że i dla Adama Wysockiego jarmark był barwnym i ciekawym wydarzeniem, spektaklem na „scenie” przemyskiego Rynku. Wyobraźmy sobie więc, że nasz fotograf jako widz przechadza się między straganami i chwyta co bardziej interesujące kadry. Udało mu się doskonale utrwalić atmosferę owego dnia. Niemal słychać zgiełk, śmiechy, a czerń i biel fotografii ustępuje złocistemu światłu lipcowego słońca.
Niestety, stało się tak jak w opisie z 1889 roku. „Iwanek” zniknął ze scenerii miasta i pamięci jego mieszkańców. Dobrze, że zostały fotografie. Są one dla nas przypomnieniem przeszłości, choć nie tego wielkiego jarmarku, którego przepych i różnorodność trudno sobie wyobrazić, lecz już jego cienia, niechcianego, z pogardą odrzucanego przez wyższe warstwy. Jest to świat, który odszedł bezpowrotnie: kataryniarz z papugą, mężczyzna sprzedający orzeźwiający napój, dziewczyna z workiem pełnym obwarzankowych wieńców… Świat zamknięty w kwadratowym kadrze fotograficznej kliszy…
Katarzyna Winiarska
kuratorka wystawy
Bibliografia
- Zbigniew Grochowski, Wspomnienie o Adamie Wysockim, „Życie Przemyskie” 1968, nr 7, s. 4;
- Grażyna Stojak, Z albumu Adama Wysockiego, Przemyśl 2006.
Źródła dotyczące jarmarku „Iwanek”
- „Gazeta Przemyska”, R. 3, nr 45, 7 VII 1889 (niedziela), s.2-3;
- ten sam tekst w „Echu Przemyskim”, R. 2, nr 54, 8 VII 1897 (czwartek);
- „Kuryer Przemyski”, R. 2, nr 55, 9 VII 1896 (czwartek), s. 2;
- „Ziemia Przemyska”, R. 15, nr 28, 13 VII 1929 (sobota), s. 3;
- „Wiadomości Przemyskie”, R. 3, nr 28, 12 VII 1936 (niedziela), s. 2-3.