Opis
Krzysztof Mroczkowski, „ Placówki nasze czynne…” – Lotnicze wsparcie oddziałów ZWZ-AK oraz funkcjonowanie terenów odbioru zrzutów Podokręgu AK Rzeszów i Okręgu AK Lwów okresie II wojny światowej, Przemyśl 2019.
To jedna z najnowszych publikacji wydanych w ramach serii Biblioteczka MNZP. Tym razem dotyczy pomocy oddziałom ZWZ i Armii Krajowej Podokręgu AK Rzeszów i Okręgu AK Lwów. Tematyka ta przez Krzysztofa Mroczkowskiego podejmowana była wielokrotnie, chociażby we współpracy z prof. Andrzejem Olejko „Mosty, które rozwiesiła noc” (2011) czy też „Szachownice nad okupowaną Europą”(2011). Wcześniej jednak bo w 2009 r. na łamach zeszytu Historia Wojskowości „Rocznika Przemyskiego” Krzysztof Mroczkowski zamieścił obszerny artykuł pt. Lotnicze wsparcie i funkcjonowanie terenów odbioru Zrzutów AK w obszarze Dystryktu Galicyjskiego 1942-1944. No cóż było to już jedenaście lat temu, a tematyka nadal cieszy się dużym zainteresowaniem. We wstępie do książki Krzysztof Mroczkowski pisze:
„Do początku 1944 r. trasy przelotów ze zrzutami dla AK wiodły z Wielkiej Brytanii nad Danią i Szwecją, zaś od 1944 r. daleko dystansowe, czterosilnikowe maszyny typu B-24 „Liberator” i Handley Page „Halifax” docierały nad Polskę trasami z włoskiej bazy w Brindisi koło Campo Cassale przelatując nad Jugosławią, Węgrami i Słowacją nad górami Dynarskimi i nad Karpatami. Loty nad Polskę wykonywały początkowo załogi angielskiego 148 Dywizjonu Specjalnego Przeznaczenia RAF (148 Special Duty Squadron) i polskiej 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia (1586 (P) Special Duty Flight). Do tego grona doszedł także 178 Dywizjon Specjalnego Przeznaczenia RAF i okolicznościowo dywizjony lotnictwa Południowej Afryki (SAAF). Częstotliwość lotów do Polski była różna, a dowództwo AK w zrzutach upatrywało główną drogę uzbrojenia podziemia. O ile lotnictwo jako symbol nowoczesności – paradoksalnie, pozostawiło po sobie wiele trwałych zabytków tak maszyn jak i miejsc operowania tychże, o tyle działania spadochronowe postrzegane są jako ulotny fakt dziejowy. I o ile w wypadku wielkich operacji desantowych, takich jak „Merkury”, „Market-Garden”, czy „Varsity” pola zrzutów kojarzone są bezpośrednio z działaniami wojennymi konkretnych jednostek, dowódców, o tyle pola zrzutów lotniczych z pomocą dla okupowanego kraju i konspiracyjne lądowiska z racji swego przeznaczenia i roli nie odcisnęły się tak mocno w krajobrazie i ludzkiej świadomości”.
Nazwy zrzutowisk, miejsc czuwania żołnierzy polskiego podziemia na których z utęsknieniem wyczekiwano odgłosu silników samolotu z zaopatrzeniem. Żołnierze podziemia ponosili ogromne ryzyko przygotowując akcje odbioru zrzutów. Szczególnie było ono duże na terenach omawianych przez Mroczkowskiego. Powód jest oczywisty. Rejony, na przykład Lwowa, Drohobycza, Stryja, Gródka Jagiellońskiego zamieszkiwane były bardzo często przez wrogo nastawioną ludność ukraińską. Z drugiej strony, … czy oczekując na ziemi w nerwowym napięciu AK-owcy zdawali sobie sprawę jakie trudności i niebezpieczeństwa musiały pokonać załogi Halifaxów czy Liberatorów? Droga z Campo Cassale spod Brindisi aż tutaj na Podkarpacie do łatwych nie należała. Pakiet zagrożeń i niebezpieczeństw niesamowicie szeroki. A jakie to były niebezpieczeństwa? Zarówno te na ziemi jak i na dole? Co oznaczają takie nazwy jak „Pardwa I”, „Paszkot I”, „Perkoz”, „Gil”, „Bagnet”, „Browning”, „Colt”, „Dzida”, „Kabłąk2”… itd.
No właśnie o tym traktuje ta książka.
Dla nas, dla Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej satysfakcją było by gdyby mieszkańcy tak wielu przecież miejscowości naszego regionu odkryli je na nowo i przyjęli je do swojej pamięci. Te nazwy są bowiem symbolem nadziei i poświęcenia, tych co na ziemi i tych co w powietrzu- żołnierzy polskiego podziemia, lotników RAF-u i Polskich Sił Powietrznych.
Lucjan Fac
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.